Wesołe miasteczko nad Morskim Okiem, drugie Krupówki w Dolinie Kościeliskiej, owce na Ornaku i rysie w czasie przeszłym. Gdyby nie było Tatrzańskiego Parku Narodowego, widoki mogły by być smutne. Z okazji 60. rocznicy powstania TPN rozmawiamy z dyrektorem Szymonem Ziobrowskim o historii, o potrzebach, trudnościach i zmianach, jakie przez ten czas zaszły.

Kaśka Paluch: Wróciłam niedawno do wspomnień Zaruskiego, który o powstaniu TPN wyraża się dość ambiwalentnie. Z jednej strony wpisuje się to w zmianę krajobrazu turystyki górskiej (a z tymi zmianami Zaruski długo się oswajał), z drugiej pisze: dobrze, że tak jest i tak musiało być. Zupełnie hipotetycznie, może nawet „bajkopisarsko”. Czy zastanawiał się pan kiedyś, co by było, gdyby 60 lat temu Park Narodowy nie powstał? Jak dziś mogłyby wyglądać Tatry?
Szymon Ziobrowski, Dyrektor TPN: To chyba byłby smutny widok. Zapewne mielibyśmy w Tatrach więcej infrastruktury turystycznej i narciarskiej – szlaków, schronisk. Patrząc, jak dziś wygląda zagospodarowanie Zakopanego i okolic poza TPN (otoczenie Wielkiej Krokwi, Gubałówka, Kiry), można zakładać, że nad Morskim Okiem mielibyśmy „wesołe miasteczko”, a w Dolinie Kościeliskiej drugie Krupówki. Ciekawe, jak wyglądałoby pasterstwo w Tatrach – może kierdle owiec wędrowałyby dalej po Dolinie Pięciu Stawów Polskich, Czerwonych Wierchach czy Ornaku? Byłoby zdecydowanie mniej przestrzeni dla dzikiej przyrody i pewnie o niedźwiedziach, rysiach czy orłach w Tatrach mówilibyśmy w czasie przeszłym. Kto wie, jak by się miały kozice i świstaki.

Co dziś w pracy TPN-u jest najtrudniejsze? Kwestie ekologiczne, czy są jeszcze jakieś bardziej palące problemy?
Najtrudniejsze jest podejmowanie decyzji dotyczących ochrony przyrody. Po pierwsze, jak wiadomo, sama natura jest mało przewidywalna, a po drugie trudno z całą pewnością powiedzieć, jakie będą konsekwencje podejmowanych przez nas decyzji. Inną trudnością jest szukanie kompromisu pomiędzy ochroną przyrody a dostępnością Tatr dla różnych form aktywności. Co chwilę pojawiają się nowe pomysły „na bycie” w Tatrach. To wymaga każdorazowego poszukiwania adekwatnej reakcji i nowych rozwiązań. Nigdy nie możemy zapominać o tym, że najważniejszym zadaniem TPN jest ochrona przyrody. To przecież element naszego dziedzictwa i tożsamości narodowej. Park chciałby realizować projekty również poza obszarem Tatr, tu jednak potrzebne jest porozumienie wielu instytucji i nad tym musimy jeszcze popracować.

Jest pan dyrektorem od niedawna, ale z pewnością nie od wczoraj śledzi pan pracę TPN. Na jakim obszarze działalności widać najwyraźniej zmiany? Czy jest coś, co w 1955 roku wydawało się „nie do przeskoczenia”, a dziś zmiany okazały się sukcesem?
W pierwszym okresie działalności TPN borykał się z zupełnie innymi problemami niż obecnie. Wyzwaniem było wtedy zapobieganie erozji, wprowadzanie lasu na wylesione wcześniej obszary, zmniejszenie rozmiaru pasterstwa, które przekraczało możliwości pastwisk, a także walka z kłusownictwem. Ogromnie trudne było uregulowanie spraw własnościowych. Praca kilku pokoleń pracowników Parku dała efekty i dzisiaj większość z tych problemów jest już przeszłością lub występują one w wielokrotnie mniejszej skali. Mamy jeszcze sporo do zrobienia, szczególnie w lasach, ale możemy stwierdzić, że przyroda tatrzańska od 200–250 lat nie miała się tak dobrze jak teraz. Przez kilkadziesiąt lat nastąpił znaczny postęp w ochronie przyrody – rozwinęły się nowe metody i technologie. Dawniej do monitoringu niedźwiedzi potrzebne były gumofilce i lornetka, dziś trzeba obroży z GSP i laptopa (choć gumofilce i lornetka dalej są w użyciu!). Od kilku lat znacznie poprawiliśmy współpracę z różnymi grupami interesariuszy i społeczne wsparcie ochrony przyrody. Wdrożyliśmy program edukacji dla uczniów lokalnych szkół. Szkolimy przewodników, ratowników, taterników, narciarzy. Mamy duży program wolontariatu, w którym co roku biorą udział setki osób. Ich wsparcie pozwala nam działać efektywniej. W ostatnich latach pojawiły się nowe wyzwania, jak transgraniczna ochrona drapieżników, zapewnienie stabilnych źródeł finansowania czy zarządzanie szybko rosnącym ruchem skiturowym. Park na swoją misję, ale działa w zmieniającej się rzeczywistości przyrodniczej, społecznej i ekonomicznej, więc musi być gotowy na zmiany.

Kiedy jest się miłośnikiem gór, a jednocześnie dyrektorem instytucji, który musi pogodzić czy też brać pod uwagę potrzeby i opinie innych, o rozmaitych intencjach, trudno jest to pogodzić?
Odpowiedź na wiele problemów nie jest oczywista, ale wiemy, jakie są nasze priorytety. I to przez ich pryzmat staramy się rozwiązywać najtrudniejsze problemy. Rolą TPN jest ochrona i pomoc w zrozumieniu przyrody i kultury Tatr oraz umożliwianie ich doświadczania przez obecne i przyszłe pokolenia. Takie postawienie sprawy ułatwia rozwiązywanie trudnych spraw.

Czy w związku z różnymi, nie tylko górskimi, proekologicznymi akcjami, nagłośnieniem tego problemu, świadomość ludzi odwiedzających park się zmieniła? Mówiąc najprościej – mniej śmiecą, mniej płoszą?
Edukacja i kształtowanie postaw ekologicznych to dziedzina, w której nie tylko w Tatrach, ale generalnie w Polsce mamy jeszcze sporo do zrobienia. Szerzej zakrojoną edukację skierowaną do różnych grup użytkowników Tatr rozpoczęliśmy dopiero kilka lat temu. Pewnie musimy trochę poczekać na efekty. Medialne akcje, jak „Czyste Tatry”, nagłaśniają problem, ale go nie rozwiązują. Dwa, trzy dni po tej imprezie znów mamy śmieci na szlakach. Jak na razie wciąż musimy sprzątać szlaki. Ale pomagają nam w tym wolontariusze i to jest bardzo pozytywny sygnał – mamy nie tylko śmiecących turystów, ale także osoby, które nie dość, że nie śmiecą, to zabierają odpadki po innych, bo rozumieją problem i chcą pomóc. Przy okazji spotkań z różnymi grupami obserwujemy, że na pewno potrzebne są akcje edukacyjne na temat zasad uprawiania turystyki w obszarach chronionych. Wielu ludzi nie zna i nie rozumie przepisów obowiązujących w parkach narodowych. Jeśli jednak da się im uzasadnienie tych przepisów i pokaże sposoby, jak minimalizować wpływ na przyrodę, to zmieniają swoje nastawienie i zachowanie.

Załóżmy, że istnieje idealny świat, w którym w szkołach prowadzone są zajęcia poszerzające świadomość turystyczną. Miałyby one sens? W jakim temacie luki w edukacji górskiej są największe?
Polska jest w większości krajem nizinnym, gdzie obszary górskie zajmują kilka procent terenu. Statystyczny Polak odwiedza Tatry raz na kilka lat i ma małą wiedzę na temat zasad turystyki górskiej, zagrożeń z nią związanych. Na co dzień spotykamy się w TPN z problemami wynikającymi z tego faktu. Ludzie nieraz nie potrafią zaplanować wycieczki, nie posiadają podstawowego wyposażenia, co w połączeniu z łatwym dostępem do gór i ułańską fantazją daje czasem tragiczne efekty. W krajach alpejskich czy na Słowacji nie mają tylu problemów, bo jest tam pewna kultura turystyczna. Trzeba przyznać, że w ostatnich latach widać zwiększone zainteresowanie różnego rodzaju kursami z zakresu turystyki i bezpieczeństwa, dla przykładu kursami lawinowymi. Tworzy się powoli moda na profesjonalną turystykę. Edukacja w szkołach w całej Polsce wykracza daleko poza kompetencje TPN, ale może powinniśmy inwestować w szkolenia nauczycieli, którzy tę wiedzę przekażą dalej. Na pewno dobrym sposobem edukacji młodzieży są wycieczki z przewodnikiem. Obecnie w TPN zorganizowane grupy szkolne mają obowiązek posiadania opieki przewodnika. Przewodnicy są przedłużeniem edukacyjnego ramienia Parku. Są dobrze przygotowani – szkolą się cyklicznie z pracownikami Parku.

I zupełnie luźno na koniec: dlaczego Tatry są najpiękniejsze na świecie? (śmiech)
To naprawdę cudowne góry. Alpy w pigułce. W ciągu jednego dnia można doświadczać strzelistych grani Tatr Wysokich, by za chwilę podziwiać rudziejące Czerwone Wierchy. A jeszcze Tatry Bielskie… Znajomi, którzy zwiedzili kawał świata, powiedzieli mi niedawno, że właśnie zaczęli odkrywać Tatry i doświadczyli tutaj czegoś niesamowitego. Byli w wielu miejscach, ale tu baterie ładuje się najlepiej!

Kaśka Paluch

lipiec 2015