„Angelina” jest płytą z wielu względów wyjątkową. Nie tylko dlatego, że podsumowuje ćwierćwiczną działalność grupy Bulgarian Voices Angelite. Także z tego powodu, że tym razem bułgarska muzyka trafia do nas w sposób bardzo bezpośredni – przez rytm.
Recenzowanie takich albumów stawia zwykle w niezręcznej sytuacji. Bo czy można oceniać legendarny, istniejący już 25 lat zespół, który w swojej stylistyce, kategorii i muzycznej lidze wyspecjalizował się do granic możliwości? I czy można oceniać zespół, który nie nagrał kiepskiej płyty? Za cokolwiek bowiem panie z Bulgarian Voices Angelite by się nie wzięły, wychodzi wyśmienicie. Czy to projekty z tuwińskimi wirtuozami śpiewu gardłowymi, czy kompozytorami muzyki filmowej – zawsze wszystko dopracowane jest w stopniu najwyższym. Nie inaczej jest tu. Zamiast jednak pisać laurkę dla bułgarskiego zespołu, skupię się na tych aspektach „Angeliny”, które czynią ją wyjątkową pozycją w dyskografii chóru.
Bułgarska muzyka słynie z dwóch podstawowych cech: porywającego śpiewu wielogłosowego, pełnego dysonansu, brzmienia białego głosu i wyrazu oraz specyficznemu rytmowi. Serce bułgarskiego folkloru bije w rytmie aksakowym, charakteryzującym się lokalnymi zmianami metrum. Rytmy aksakowe rozróżnia się na kilka rodzajów, na płaszczyźnie mikrostruktur. Najbardziej popularny jest pięcioczęściowy (i jednocześnie najkrótszy) rytm pajduska, czyli 2+3 3+2. Na „Angelinie” usłyszymy go zarówno w zrytmizowaniu samego wokalu (na przykład kiedy w „Tapan Bie” głosy onomatopeicznie naśladują tapan), jak i wychodzącego spod rąk znakomitego bułgarskiego perkusisty Stoyana Yankulova. A to nie jedyny instrument, jaki w tym materiale usłyszymy – album jest bowiem w stosunkowo dużym stopniu zinstrumentalizowany (choć głos, zarówno solowy jak i zespołowy, odgrywa rolę najważniejszą).
{youtube}2tSu8F9euA0{/youtube}
Bułgarski chór skupia się nie tylko na podstawach – najnowsza płyta wyszukuje dla nas prawdziwe smaki i rarytasy bułgarskiego folkloru. Jak pieśń lokalnych nomadów, etnicznej grupy karakachani – w wykonaniu jednego z członków tej grupy! Sporą zasługą w przystępnym przekazaniu tradycji jest praca aranżerów współpracujących z grupą. Georgy Petkov zaaranżował wielogłosową pieśń z regionu Shope, a Georgi Petkov czy Zdravko Manolov uwzględnili we własnych interpretacjach emocjonalność i intymność bułgarskiego folkloru. Znalazło się też kilka nawiązań do współczesności – odrobiny jazzu a nawet klasycznego aleatoryzmu.
To wszystko czyni może „Angelinę” materiałem mniej wyrównanym od tematycznie ujednoliconych poprzedniczek, ale ukazuje przede wszystkim wielokolorowość. Nie tylko w szeregach samego zespołu, znanego z elastyczności, szerokich horyzontów i uniwersalności. Ale przede wszystkim bułgarskiej muzyki, niekoniecznie jedynie tej tradycyjnej. „Angelina” pokazuje, że w Bułgarii tradycja jest wciąż żywa, a jej wykonanie czy obcowanie z nią nie ogranicza się tylko do odkopania zakurzonych nut i odegrania ich na nowo. Ten folklor tętni życiem, jest tu i teraz, nie w przeszłości – choć silnie nas do niej odwołuje. Płyta pokazuje jeszcze coś: Bulgarian Voices Angelite są w bardzo wysokiej formie. Gotowe na kolejne 25 lat nauczania świata bułgarskiego folkloru. To nie jest kolejny zespół, który odśpiewuje bałańskie oro, ale zespół bardzo świadomy muzyki, także tej współczesnej, otwarty na nowe pomysły. A przy okazji otwiera także nasze głowy.
Kaśka Paluch