Być może są jeszcze na świecie ludzie, którzy traktują gry komputerowe jako gorszą i bardziej dziecinną formę rozrywki niż książka czy film, a wszystkie aspekty im towarzyszące – jak soundtrack – po macoszemu. Cóż, to nie jest nasz problem. Branża gier ma się świetnie, a wszystko to, co opakowuje kod, jak muzyka właśnie, z każdym rokiem staje na coraz wyższym poziomie.
Jak bardzo muzyka jest ważna w grze komputerowej wie każdy, kto zasłuchiwał się w soundtrackach Franka Klepackiego – doskonale radzących sobie też w wersjach albumowych. A przecież w takiego „Tiberian Suna” zagrywaliśmy się już 16 lat temu. Później pojawianie się soundtracków na osobnych płytach stawało się coraz częstszym zabiegiem, dajmy na to muzyka z „Baldur’s Gate” – została wydana na osobnym krążku, w przepięknym zresztą wydawnictwie. Wszystkie te wspomnienia po to, by zwrócić uwagę na fakt, iż do muzyki towarzyszącej grom komputerowej przywiązuje się sporą uwagę. A i skorzystać z niej mogą nawet ci, którzy po samą grę raczej nie sięgną. Tym bardziej, że „Wiedźmin” jest w naszej rodzimej popkulturze zjawiskiem istotnym. W końcu opiera się na kultowej dziś już fabule Sapkowskiego, przez miłośników fantasy absolutnie uwielbianej. To nasz, nie bójmy się tego powiedzieć, eksportowy produkt słowiański. Cieszy więc, że kompozytorzy tworzący muzykę dla „Wiedźmina” po te elementy słowiańskości sięgają.
Do pracy przy trzeciej części gry, zamykającej jednocześnie trylogię wiedźminowską, kompozytor Marcin Przybyłowicz zaprosił grupę Percival, doskonale znaną miłośnikom folku i folk metalu. Podobnie rozpoznawalną postacią jest, również współpracujący z Przybyłowiczem, Robert Jaworski, znany jako lider Żywiołaka i DeLiry. Wszyscy wspólnie stworzyli dzieło, do którego pasuje słowo kalkujące angielskie określenie „epic” – którego nie lubię, ale które tu akurat doskonale pasuje. A zatem: to dzieło epickie. Tradycyjne instrumenty, wokalizy z białym głosem, bębny i chóry składają się na potężne i niezwykle masywne brzmienie. Szczególnie podobać się może szerokie wykorzystanie głosu, zwłaszcza że muzycy Percivala w rozmowie z portalem „Benchmark.pl” kilka miesięcy temu jeszcze nie byli pewni co do stopnia występowania śpiewu w muzyce z „Wiedźmina”. Dziś już wiemy, że głosu jest tu naprawdę sporo. Metrum na trzy, wyrazista ilustracyjność kompozycji, przestrzeń tworzona przez instrumenty i przeszywający, rozdzierający, czasem niepokojący śpiew – w tym wszystkim słychać ducha Percivala, ducha słowiańskiego i Wiedźmina. Na grę musimy jeszcze poczekać, ale ten fragment muzyki, który już mamy, z przyjemnością można wykorzystać… do lektury książki Sapkowskiego. Doświadczenie musi być niezwykłe.
A to dopiero część tego, co usłyszymy za kilka tygodni czy miesięcy – premiera płyty w maju, miejmy nadzieję, że całego soundtracku wysłuchamy już wkrótce. To, co usłyszeliśmy już dowodzi, że jest na co czekać. Aż chyba rozgrzeję palce przez potyczkami na monitorze…
Kaśka Paluch