Rembetiko nazywana jest „bluesem Grecji”. Pochodzący z tamtego rejonu, mieszkający w Londynie, muzycy tworzący Trio Tekke chcą przybliżyć ten gatunek szerszemu odbiorcy i tchnąć w niego odrobinę więcej życia. Niedawno wydali nową płytę „Strovilos” z Davem De Rose – znanego ze współpracy z zespołami Moloko, Mulatu Astatke czy Rokią Traore.

Rembetiko to więcej niż sama muzyka, to właściwie styl życia, tradycja i kultura. Korzenie Rembetiko sięgają aż Konstantynopola, a rozkwit – jak w wielu takich przypadkach bywa – przyniosła okupacja i zniszczenie Smyrny (dziś Izmiru) w 1922 roku. 

MUZYKA STAROŻYTNEJ GRECJI – czytaj więcej

Muzyka tradycyjna czy folklor są często jedynymi nośnikami tożsamości kulturowej narodu, stąd szczególne przywiązanie i jeszcze silniejsze ich kultywowanie w czasach niepokoju. Dlatego Rembetiko zaczęło szybko rozprzestrzeniać się po całej Grecji, a szczególnie w miastach portowych. Rembetiko było sposobem na upuszczenie bólu, smutku, tęsknoty i wszystkiego, co Grekom leżało na sercu i czym chcieli się podzielić ze swoimi słuchaczami. 

Co ciekawe, ponieważ Rembetiko było i jest muzyką migrantów, wędrowców i podróżników, usłyszymy w niej przede wszystkim takie instrumenty, które… łatwo nosić. A więc przede wszystkim santur, tamburyn, gitara czy bouzouki albo tzouras. 

O podróżach, emigracji i spotkaniach z ludźmi na całym świecie w swojej muzyce opowiadają też Trio Tekke. Rzeczywiście trudno to, co słyszymy na ich płycie, określić słowami innymi niż „grecki blues”. Gdzieś tam przewijają się elementy reagge’owe, są współczesnym zespołem, więc odrobina nowoczesnego sznytu i groove (to w dużej mierze zasługa basu Dave’a de Rose) też znajdziemy. Przede wszystkim jednak to snujące się powoli, transowo pieśni, smutne pieśni i dramatyczne. Greckie słowo „Strovilos”, tytułujące płytę, oznacza kogoś lub coś niespokojnego, nie mogącego usiedzieć w miejscu, nerwowego. „Rembetiko było zawsze nośnikiem cierpienia, ale też wyzwolenia od smutków świata” – mówi zespół – „To radość odpuszczania i spokojnego obserwowania jak świat szaleje. Być w tym wirze i nie mieć kontroli nad własnym przeznaczeniem, jest przecież bolesne” – mówią dalej. Jeśli czujecie się podobnie, „Strovilos” na pewno zharmonizuje się z waszymi emocjami i choć ta płyta zabierze was w podróż bardzo emocjonalną, to jednak oczyszczającą. Pewnie nie bez powodu „katharsis” pochodzi właśnie z Grecji. 

Kaśka Paluch