
Trzy szczyty Granatów są jednym z najpiękniejszych miejsc w Tatrach – w moim osobistym odczuciu. Mają wysokogórski klimat, potrafią dać wycisk i kondycyjnie, i technicznie. Widok ze Skrajnego Granatu na Pośredni jest oszałamiający. Parogodzinna wyprawa na Granaty to sesja odurzająca górskim pięknem.
To jednak też miejsce, w które nie powinni się zapuszczać początkujący piechurzy. Granaty, choćby przez fakt, że wchodzą w Orlą Perć, wymagają sporych pokładów zdrowego rozsądku, porządnego obuwia, które dobrze trzyma się skał i siły (w sensie: kondycji). Na wyprawę w szczyty Granatów powinniśmy przeznaczyć około 9 godzin, więc trzeba sprawdzić prognozy pogody na cały dzień i mieć je na uwadze. Obserwować niebo. Nie pchać się w łańcuchy, kiedy nad głową szaleją czarne chmury. Nie wychodzić tam w conversach, bo takich cudotwórców można zobaczyć na szlaku (w trampkach, ale za to z lonżą – na pewno świetnie wygląda na fotkach). W minionym roku (2014) to właśnie tam kilkunastoletnia turystka podczas burzy poślizgnęła się i spadła w przepaść, ginąc na miejscu. Orla Perć, szlaki dojściowe na Granaty i Kozia Przełęcz znajdują się na pierwszym miejscu smutnego zestawienia najbardziej niebezpiecznych szlaków w Tatrach, tj. takich, gdzie miało miejsce najwięcej wypadków (wg „Gazety Krakowskiej” do minionego roku było ich tam 66).
Skoro już wiemy, że podczas wycieczki na Granaty należy używać głowy, możemy do niej przystąpić. Ja ruszałam z Kuźnic, drogą przez Boczań (niebieski szlak), na Halę Gąsienicową. Stamtąd nad Czarny Staw Gąsienicowy, który obchodzimy z lewej strony, natrafiając na znak wskazujący szlak koloru żółtego. Tu rozpoczyna się mozolna, niespełna półtoragodzinna wspinaczka na Skrajny Granat. Na tym szlaku szybko osiągamy wysokość, a co za tym idzie – jest on stromy. Mozół wynagradzają zmieniające się widoki na Kościelec, Świnicę, w dole Czarny Staw, Żółtą Turnię, na dalszych planach rejon Giewontu i Czerwone Wierchy, a przy dobrej widoczności nawet na Babią Górę. Idąc żółtym szlakiem należy uważnie obserwować znaki go wyznaczające – pełno w tym rejonie rumowisk, łatwo pójść złą drogą, o poślizgnięcie czy zsunięcie się nietrudno. W mniej więcej 3/4 drogi pojawiają się łańcuchy. To są miejsca, które przy dobrej pogodzie i suchych skałach stanowią pewną trudność (tu się trzeba podciągnąć, tam włożyć w nogi nieco więcej siły), ale przy gorszych warunkach, ewentualnym deszczu, mogą stać się realnym zagrożeniem.
Nieco ponad godzinę podejścia i – jestem na Skrajnym Granacie. Z tego miejsca mogę udać się w lewo czerwonym szlakiem, przez Orlą Perć na Krzyżne (2h) lub w prawo – na pozostałe szczyty Granatów. Zaczyna się robić poważnie, bo ze Skrajnego Granatu wchodzimy na Orlą Perć, a więc przepaści, łańcuchy, ekspozycja – wszystko to, co nam ten słynny i niebezpieczny szlak może zafundować, znajdujemy i tutaj. Zdecydowanie łatwiej jednak iść w tę stronę (ze Skrajnego przez Pośredni na Zadni Granat). To subiektywne odczucie, trudne do racjonalnego wyjaśnienia. Po prostu szlak od Zadniego na Skrajny wydaje się trudniejszy w kilku miejscach, w sensie bardziej psychologicznym, niż w drugą stronę. Przejście na Zadni Granat zajmuje około 40 minut. Z niego, zielonym szlakiem, schodzimy w kierunku Zmarzłego Stawu, Czarnego Stawu i – prosto do Hali, a z niej do Kuźnic.
W sumie, jak pisałam wyżej, wycieczka bez zbędnego pośpiechu (a na Orlej pośpiech zawsze jest zbędny) zajmuje nieco ponad 9 godzin. Malownicza, oszałamiająca widokowo, ale trudna. Zdecydowanie nie dla tych, którzy dobre obuwie wraz z rozumem zostawiają w domach.
Kaśka Paluch