Wybitni instrumentaliści, połączenie folkloru polskiego, muzyki klezmerskiej i jazzu to główne składniki przepisu na „Enthuzjazzm” Projektu Grzegorza Rogali, albumu, który kilka tygodni temu miał swoją premierę. By jednak z takich połączeń wyszła etniczna potrawa o ciekawym smaku, a nie zakalec wywołujący problemy z żołądkiem, potrzeba dobrego kucharza, który całość ogarnie i poprowadzi w dobrą stronę.
Grzegorz Rogala z tego wyzwania wyszedł obronną ręką. Stworzył album złożony, ale spójny, logiczny i konsekwentny. Jeśli ktokolwiek, czytając prasowe zapowiedzi i opisy „Enthuzjazzmu” liczył na big-bandowy folk z przytupem, może po przesłuchaniu krążka nieco się zafrasować. Album niewiele ma bowiem wspólnego z folkiem czy world music, jakie zwykle rozumie się pod tymi pojęciami. Inspiracje muzyką etniczną z Polski czy Izraela są tu dość luźne, przenikają przez skalę, melodykę czy metrorytmikę nadając kompozycjom specyficznego sznytu. Najważniejszy jest tu jednak jazz i swoboda improwizacyjna.
{youtube}q7Lp99STYD8{/youtube}
Znakomici muzycy, jacy towarzyszą Rogali w zespole, mogą sobie pozwolić na dalekie wycieczki freestyle’owe. Tu szczególną uwagę zwraca Sagit Zilberman, izraelska saksofonista, która ze swojego instrumentu niewiarygodnie precyzyjnie, a jednocześnie z wielką swobodą i wyobraźnią wydobywa szeroką gamę pędzących po różnych skalach dźwięków. Grzegorz Rogala wtóruje jej z niemniejszą pewnością, a całość solidnie podtrzymuje Łukasz Borowiecki na basie. Bębny są w kilku miejscach prawie niesłyszalne, tworzą jedynie fundament lub też dodaną wartość sonorystyczną utworów. Są jednak także momenty, kiedy Michał Bryndal – perkusista projektu – wychodzi zdecydowanie na pierwszy plan, w dynamicznym, energetycznym rytmie południa.
Każdy utwór na „Enthuzjazzmie” ma swoją historię. Począwszy od interpretacji polskiego mazurka, przez ilustrację przekroczenia Morza Czerwonego przez Izraelitów, osobistą introspekcję sytuacji na Kubie, na historii Abidana, uczestnika rewolucji izraelskiej podczas rzymskiej okupacji kończąc. Dzieje się dużo, a z każdym przesłuchaniem albumu odkrywam w nim coś nowego. W każdym razie – wrażenia z tej geograficzno-historycznej podróży są co najmniej 'enthuzjazzstyczne’.
Kaśka Paluch