anoushka shankar traveler

„Podróżnik” Anoushki Shankar w pierwszej kolejności uderza potężnie jednym: instrumentalną wirtuozerią, wywindowaną na kosmiczny poziom. „Travellera” można słuchać od początku do końca z rozdziawionymi w zachwycie i zdziwieniu ustami.

Bo o tym, że Shankar jest znakomitą sitarzystką, nikomu tu chyba nie trzeba przypominać. Artystka grająca na jednym z najtrudniejszych instrumentów świata, talent niewątpliwie odziedziczyła po ojcu, Ravim Shankarze. Fakt, że krążek o ogólnym charakterze world music wydała w prestiżowej, acz kojarzonej przede wszystkim z klasyką, wytwórni Deutsche Grammophon, też ma znaczenie.

Podróżuj z Anoushką Shankar już od 43,99 zł

Po pierwsze, muzyka na nowej płycie Shankar to klasyka – tyle, że indyjska. A po drugie – taki poziom wykonawstwa spotykany jest niemal wyłącznie wśród profesjonalnych artystów, którzy nad swoimi instrumentami spędzają długie dni i godziny, szlifując swój warsztat. Słowem – tradycja pełną gębą. Anoushka ma aspiracje klasyczne i mierzy raczej w wielkie filharmonie niż klubowe salki dla entuzjastów folku. Podobnie zresztą, jak jej ojciec – maestro Shankar występował wszak w prestiżowych salach koncertowych niejednokrotnie, a ona sama w roku wydania debiutanckiej płyty zagrała koncert w Carnegie Hall.

{youtube}sXAnc78kweM{/youtube}

O płycie „Traveller” wiele mówi już sam jej tytuł. Na niej bowiem, Anoushka Shankar staje się podróżniczką, przemierzającą bezkresne przestrzenie kultur świata. Poza indyjską klasyką, na pierwszy plan wysnuwa się przede wszystkim flamenco. Anoushka w wywiadach przyznaje, że flamenco kochała i darzyła fascynacją zawsze. W stylu muzycznym obu rejonów geograficznych odnajdywała zresztą podobieństwa i te właśnie przedstawiła w kompozycjach „Travellera”. I choć miłośników world music mieszanka brzmienia hiszpańskiego cajonu z sitarem tak naprawdę nie zaskoczy, na głębszym poziomie – melodii i harmonii, wysłyszeć można już nie tak częste, ścisłe splatanie się obu tradycji, co wyraźnie przypomina nam, że flamenco wywodzi się z Indii. „Traveller” Shankar po raz kolejny udowadnia tezę, że muzyka – zwłaszcza etniczna – niewiele robi sobie z granic geograficznych. Istnieje przede wszystkim w sercu aertsrt i jeśli z niego się wydobywa – jest autentyczna. A prawdziwość gry Shankar to jeden z jej podstawowych atutów.

{youtube}_PfRSr0F9eM{/youtube}

Poza aspektem emocjonalnym i historycznym muzyki Shankar, ogromną wartość płyty stanowi sama warstwa techniczna. Lecz jeśli ktoś do współpracy nad albumem zaprasza takie nazwiska, jak Nitin Sawhney czy Javier Limón, doskonale wie, co robi. I niezwykle cieszy mnie fakt, że Anoushka dobrze swoją ekipę wykorzystała.

Takie płyty zachwycają, oczarowują i hipnotyzują. Jeśli często podczas słuchania muzyki zdarzają się Wam „odloty” – uważajcie na „Travellera”. Wciąga jak narkotyk.

Kaśka Paluch

Anoushka Shankar „Traveller”, Deutsche Grammophon 2011