Największy punkowiec wśród akordeonistów miał podobno dużo czasu i przestrzeni dla siebie, podczas nagrywania tej płyty. Otoczony tradycyjnie przez grono wirtuozów swoich instrumentów po raz kolejny zapuścił się daleko w bezkresy sonicznych eksploracji.
Do nagrywania „Sensitive Skin”, która miała premierę jesienią zeszłego roku, Kimmo Pohjonen zaprosił między innymi Tuomasa Norvio, odpowiedzialnego za elektronikę, swoich stałych współpracowników z Kronos Quartet, bębniarza Samuli Kosminena oraz Inkę i Saanę Pohjonen, które rodzinnie wspierały Kimmo swoimi głosami. Inka i Saana to córki artysty, których obecność miała ponoć spory wpływ na ostateczny kształt albumu. „To pierwszy album, podczas którego nagrań miałem wystarczająco dużo czasu i komfortu, by zaplanować pracę, pozwolić muzyce rozwijać się organicznie” – opowiadał Pohjonen dodając, że jest z efektów bardziej niż zadowolony. Dobre zdanie na temat brzmienia płyty podzielają krytycy muzyczni, specjaliści od muzyki świata, którzy „Sensitive Skin” pozwalają utrzymywać się na najwyższych miejscach rankingów i zestawień nowych wydawnictw.
Instrumentarium na płycie i aranżacje są bogate, złożone, czynią nowe kompozycje Pohjonena wielobarwnymi i – w rzeczy samym – żywymi, organicznymi. Są momenty, jak otwierający albym „Cyclon”, w których forma jest bardziej złożona i konkretna. W większości przypadków jednak utwory rozwijają się swobodnie na uprzednio przedstawionych konstrukcjach. Nawet jednak, jeśli szkice pojawiają się, Kimmo prezentuje jakąś myśl przewodnią na początku kompozycji, to pełni ona raczej rolę umowną, bo w trakcie kilku minut utworu modyfikuje się niemal wszystko. Harmonia, często przekraczająca granice tonalności, myśli płynące jak nie przymierzając wagnerowskie unendliche melodie.
Tradycyjnie Kimmo Pohjonen nie uznaje stylistycznych granic, swobodnie balansując na granicy gatunków – od pejzażowego world music po patetyczną, quasi-progrockową intensywność. Pełnymi garściami czerpie z dorobku największych kompozytorów XX i XXI wieku, szczególnie tych nielubiących ograniczeń instrumentarium (Mike Oldifield) i tych, których praca polegała na czymś wręcz przeciwnym, czyli minimalistów. Tradycyjnie też Pohjonen mimo nieprzeciętnych technicznych zdolności, akordeonu używa jak przedłużenia emocji, wyrażanych często sonorystycznie i na długich nutach. Najciekawsze jednak w „Sensitive Skin” jest to jak potężne, złożone brzmienia, ostre, dynamiczne i bezpośrednie spotykają się z liryką – delikatnością kobiecych głosów i miękkimi harmoniami.
„Sensitive Skin” to kolejny album w dorobku Pohjonena przekraczający jakieś muzyczne granice i limity jego własnych możliwości, umacniający pozycję Kimmo jako wizjonera world music i akordeonu. I nawet jeśli wysłuchanie całej płyty na raz jest trudne – ze względu na jej intensywność na wszystkich możliwych płaszczyznach – warto to zrobić nawet wielokrotnie. Odkrywać, poznawać i uczyć się jej za każdym razem na nowo.
Ocena: 8/10
Kaśka Paluch
Kimmo Pohjonen, „Sensitive Skin”, Octopus/Ondine Label