Góry pełne są szafujących losem ludzi – turystów czy taterników. Jedni i drudzy popełniają błędy. A góry są nieprzewidywalne – mogą zrobić krzywdę nawet wtedy, kiedy zupełnie się tego nie spodziewamy. Wtedy ktoś przychodzi z pomocą.
Ratowników TOPR miłośnicy górskich przygód mają „pod ręką” od 1909 roku. Michał Jagiełło, autor „Wołania w górach”, taternik, alpinista i ratownik TOPR, w swojej książce opisuje nie tylko historię TOPRu. Kronika zdarzeń w Tatrach jest tylko punktem wyjścia do głębszych rozważań.
Pozornie suche fakty, pozbawione emocji zapiski z toprowskiej „Księgi Wypraw” to ogrom wiedzy na temat tego, czego w górach możemy się spodziewać, jak się zachować. To dosłownie podręcznik, kompendium wiedzy na temat tatrzańskiej topografii, rodzajów wypadków, samopomocy. To też, niestety, ponura kalkulacja tych, których góry pochłonęły na zawsze.
500-stronicowa lektura tej wybitnej i jedynej w swoim rodzaju książki, to pochłanianie wiedzy o ludziach gór, we wszystkich aspektach tego określenia. Jagiełło stara się nie pozwalać sobie na emocjonujące opisy, prywatę i subiektywizm. Chce przedstawić fakty. Choć momentami mimowolnie zapada się w quasi romantyczne rozważania o górskim monumencie, pięknie przyrody i pozycji człowieka w tym „wszechświecie”. To dobrze, bo moglibyśmy pomyśleć sobie, że autor traktuje góry jedynie jako „pracę” czy wręcz „cmentarzysko”. Nie jest tak. Jagiełło ma do Tatr ogromny szacunek, darzy je miłością bezgraniczną i cieszy, że nawet w takiej pozycji ta górska magia potrafi się przedrzeć.
„Wołanie w górach” to czasem dramat, czasem tragedia, czasem czarna komedia. Uczy szacunku do gór, uczy o zagrożeniach, ścianach, wspinaczce, jaskiniach, lawinach – i przestrzega. Każdy przed wyjściem w Tatry powinien sięgnąć po tę książkę. Być może po jej lekturze, ktoś zastanowiłby się, zanim wybrałby się na Kościelec w tenisówkach? Rzecz kultowa i obowiązkowa.
Kaśka Paluch
Książka „Wołanie w górach” została ponownie wydana w 2012 roku nakładem Wyd. Iskry