Skok z czterystu tysięcy do ponad dwóch milionów turystów odwiedzających rocznie Islandię to coś, na co wyspa niezupełnie była przygotowana. Z jednej strony błogosławieństwo dla rozwijających się tu biznesów, z drugiej natura wołająca o pomoc. Co zrobić, by mimo rosnącej liczby osób odwiedzających Islandię, jej delikatna i dziewicza natura pozostała nienaruszona?

Artykuł powstał dla magazynu „Zew Północy”. Obecna, bardzo trudna, sytuacja na świecie sprawiła, że jeszcze się nie ukazał i jego los jest w sumie nieznany. Podobnie jak los islandzkiej turystyki, która jeszcze parę tygodni temu była w sile rozkwitu, a dziś przeżywa poważny kryzys. Wydaje się jednak, że postulaty o konieczności ochrony przyrody i szacunku do natury są uniwersalne i ponadczasowe. Szkoda więc, by praca nad tekstem i zaangażowanie moich rozmówców, poszły na marne. Artykuł znajduje więc swoje miejsce tutaj.

Według statystyk Ferðamálastofa, Islandzkiej Komisji Turystyki, w 2010 roku – roku słynnej erupcji wulkanu Eyjafjallajökull, która na niektórych turystów podziałała jak reklama Islandii – wyspę odwiedziło niemal 490 tys. osób. Co roku liczba ta rosła, aż do przełomowego roku 2015, w którym na lotnisku w Keflaviku wylądowało ponad milion osób. W zaledwie dwa lata wynik poprawił się o sto procent – do prawie dwóch i pół miliona Jak na wyspę liczącą nieco ponad trzysta tysięcy mieszkańców – to bardzo dużo.

Jako, że wzrost – szczególnie tak intensywny – nie może trwać w nieskończoność, już w tym roku w statystykach obserwujemy jego zatrzymanie i do października całkowita liczba odwiedzających wynosiła nieco ponad dwa miliony. Turyści z Polski znajdują się w ścisłej czołówce odwiedzających Islandię – w tym roku było nas więcej niż Kanadyjczyków, Hiszpanów, Duńczyków czy Włochów. Nasz procentowy udział bliski jest liczbie turystów posługujących się francuskim i chińskim paszportem. 

Nadrabianie zaległości

Islandczycy i obcokrajowcy pracujący na wyspie na turystyczny boom zareagowali dobrze. Dowodem choćby błyskawicznie rozwijająca się oferta turystyczna (przede wszystkim dotycząca wycieczek), nowo powstające hotele, sklepy i restauracje, które mają możliwość pomieścić wszystkich przyjeżdżających. Pod tym względem ciekawym przykładem jest Vík í Mýrdal, miejscowość znana przede wszystkim z malowniczej czarnej plaży Reynisfjara. Z wioski z jednym hotelem i sklepem na krzyż przeobraziła się w małą metropolię z centrum handlowym i nowymi atrakcjami „in-door”. 

W tym kontekście reakcja dotycząca ochrony przyrody czy pomników natury atrakcyjnych turystycznie była nieco spóźniona. – Przez pierwsze dwa czy trzy lata turystycznego boomu rzeczywiście nie nadążaliśmy – mówi Daníel Freyr Jónsson, oficer rezerwatu przyrody – Teraz radzimy sobie lepiej. Na przykład istnieje już program ogólnokrajowy, prowadzony przez Ministerstwo Środowiska i Zasobów Naturalnych, mający na celu budowę infrastruktury popularnych miejsc turystycznych i ich zrównoważenie – dodaje. 

Efekt uruchomienia programu to także stworzenie tak zwanej „czerwonej listy”. Jeśli jakieś miejsce na nią trafia, oznacza to, że jest szczególnie zagrożone. Mówimy o tak popularnych celach wycieczek jak wodospad Dettifoss, Geysir, pola geotermalne Kerlingarfjöll czy dolina Þjórsárdalur. Ale i te mniej popularne – jak krater Eldborg w górach Bláfjöll – muszą zostać objęty szczególną troską. Niedawno konieczne było przeszczepianie mchu.

Odpowiedzialność za wyspę ponoszą również ci, którzy ją odwiedzają. Niestety, turyści często nie rozumieją powagi sytuacji. Wchodzenie na mech, który potrzebuje paru dekad na regenerację, rozbijanie campingów w miejscach niedozwolonych, śmiecenie, nieodpowiedzialna jazda samochodem – to zestaw zachowań spędzających nam sen z powiek.

– Lato w Islandii jest krótkie, zima długa, a to składa się na bardzo krótki okres wegetacyjny roślinności – mówi Daníel – W związku z tym flora jest często wrażliwa i bardzo podatna na erozję po, na przykład, zadeptaniu jej. W wielu miejscach obserwujemy cykle zamrażania i odwilży, co sprawia, że wegetacja jest jeszcze bardziej delikatna – dodaje mój rozmówca. – Do tego takie cykle zamieniają niektóre rejony w bagna. W kilku popularnych miejscach stało się to problemem, bo turyści chcą oczywiście omijać błotniste szlaki i to wymusza wkraczanie poza wyznaczone ścieżki. W rezultacie mamy do czynienia z szybko postępującą degradacją roślin. Niestety musieliśmy przez to zamknąć niektóre popularne miejsca, żeby dać im czas na regenerację – dodaje Jónsson. 

„Insta-turyści” w natarciu

Jednym z takich miejsc jest Fjaðrárgljúfur, którego popularność wzrosła znacząco po tym jak Justin Bieber pokazał to miejsce w swoim teledysku. Niektóre atrakcje zamykane są lub dostęp do nich jest ograniczany z powodu okresu lęgowego ptaków – tak jest w przypadku rezerwatu Grótta w Reykjaviku czy Dyrhólaey. Inne, z powodu trudnego do kontrolowania zanieczyszczania i zniszczeń. Taki los spotkał większość tuneli lawowych czy jaskinię Grjótagjá w północnej islandii. Ważą się losy jaskini Leiðarendi, która ulega postępującej dewastacji i aktom wandalizmu. Mimo jednak wyraźnych znaków zakazu, oddzielających chronione miejsca łańcuchach czy płotkach, ich popularność i potencjał instagramowy sprawia, że turyści ignorując zakazy, niszczą miejsca objęte ochroną dalej. 

Plaga „insta-turystów”, którzy dla odpowiedniego kadru gotowi są poświęcić swoje zdrowie, życie i oczywiście dobro natury, to prawdziwy ból wszystkich strażników i miłośników przyrody w Islandii. Popularność jednego zdjęcia napędza naśladowców, a to uruchamia reakcję łańcuchową trudną do zatrzymania. 

Piętnowaniem takich zachowań zajmuje się mój rozmówca, prowadzący na Instagramie profil „Keeping Iceland Beautiful”. – Poza wspomnianymi już przez ciebie miejscami, ogromnym problemem jest też jazda off-road [nielegalna na Islandii – dop. KP] oraz nieautoryzowane używanie drona – mówi aktywista, który pragnie zachować anonimowość – To właśnie na Instagramie zauważyłem jak szeroki staje się problem nieodpowiedzialnej turystyki, przy czym sami twórcy platformy zdają się ten problem ignorować. Postanowiłem więc sam zacząć coś robić. Zwracam uwagę tym, którzy w poszukiwaniu najlepszego ujęcia są w stanie z premedytacją wkraczać na tereny chronione i przez to je niszczyć – dodaje. Jak przyznaje, jego akcje często spotykają się z agresją lub ignorancją, czasem jednak to działa. – Ludzie popełniają błędy, to naturalne. Ale czasem przyznają się do tych błędów i starają je naprawić – dodaje. Mojemu rozmówcy zależy na grzecznym zwróceniu uwagi i nakłonieniu autorów zdjęć do usunięcia ich publikacji.

– W całym kraju, zarówno rządowe, jak i lokalne instytucje poczyniły ogromny wysiłek, aby kontrolować ruch odwiedzających w taki sposób, aby zminimalizować jego wpływ na przyrodę – dodaje pracownik rezerwatu przyrody – Dokonano tego poprzez budowę infrastruktury, takiej jak centra dla zwiedzających, ścieżki, punkty widokowe, publiczne łazienki i drogi. Cieszy nas większa liczba strażników, ponieważ komunikacja osobista jest prawdopodobnie najbardziej skutecznym sposobem poinformowania odwiedzających o tym, dlaczego niektóre obszary są zamknięte. Zwiększa zrozumienie i szacunek – mówi Jónsson. 

*Przed wyruszeniem na zwiedzanie Islandii zapoznaj się z prognozą pogody i warunkami na drodze, w celu uniknięcia przymusowych postojów czy kempingów na dziko 

*Zapoznaj się dokładnie z zasadami dotyczącymi poruszania się po wyspie na czterech kołach. Pamiętaj, że jazda off-road jest na Islandii zabroniona i surowo karana

*Przestrzegaj zakazów i nakazów, respektuj wyznaczone granice przyrody chronionej. Nie chodź po mchu, nawet jeśli nie jest „opłotkowany”

*Zwracaj uwagę na nieodpowiedzialne zachowania turystów i staraj się je łagodnie, grzecznie prostować

Kaśka Paluch, icetry.pl