Rysy (2503 m.n.p.m.), najwyższy szczyt polskich Tatr, to obiekt marzeń wielu trekerów i miłośników turystyki górskiej. Zdobycie tego niełatwego szczytu, dla którego trzeba poświęcić sporo czasu, daje niepowtarzalne widoki i satysfakcję. Warto jednak odpowiednio się do tego przygotować.

disclaimer: Rysy maja trzy wierzchołki, z których najwyższy jest środkowy,w całości na terytorium Słowacji – 2503 m.n.p.m., 2499 m.n.p.m. ma szczyt znajdujący się na terytorium Polski. Podajemy wysokość najwyższego. Nasz GPS zanotował wysokość 2540 m.n.p.m.

Opis szlaku 

Rysy zdobywamy od polskiej strony. Wycieczkę rozpoczynamy bardzo wcześnie, bo przed nami około 12 godzin wędrówki. Lepiej wyjść wcześniej kosztem niewyspania lub ryzykować zejścia w ciemnościach bądź burzach, które w górach najczęściej występują popołudniami i wieczorami (choć nie jest to reguła – zdarzają się błyski także o świcie).

Nasz start to parking na Palenicy Białczańskiej gdzie zostawiamy samochód za skandaliczną opłatą 20 zł. Do tego miejsca można dotrzeć busem (ok. 8 zł za przejazd) lub zostawić auto na granicy w Łysej Polanie co dodaje nam do wędrówki kilka kilometrów. Po wyruszeniu z Palenicy czeka nas 1,5-2 godzinna wędrówka przez ośmiokilometrowy asfaltowy „szlak” do Morskiego Oka. We wczesnych godzinach porannych jest jeszcze w miarę pusto i spokojnie – zejście tą samą drogą jest już pokutą. Ale o tym później.

Docieramy do schroniska przy Morskim Oku i po szybkim śniadaniu udajemy się w kierunku Czarnego Stawu pod Rysami. Obchodzimy Morskie Oko z lewej strony, początkowo idziemy w dół lub po płaskim, po czym rozpoczyna się strome podejście na półkę skalną, za którą czeka Czarny Staw. Męczącą trasę urozmaica nam szum i widok Czarnostawiańskiej Siklawy – wodospadu. Po ok. 40 minutach jesteśmy na miejscu. Stąd możemy już zobaczyć cel naszej wędrówki – Rysy. Czeka nas do nich jeszcze długa droga.

Z lewej strony mijamy Wąski Zagon i wchodzimy w Szeroki Zagon, tak rozpoczyna się mozolne wdrapywanie na Bulę pod Rysami (2054 m.n.p.m.), które może potrwać od półtorej do dwóch godzin. Wymagającą kondycyjnie trasę urozmaicają przepiękne widoki zostawionych za nami stawów, o ile pot nie zaleje nam oczu. Po dotarciu na Bulę warto uzupełnić zapasy energii i ruszyć dalej, w Kocioł. Tu zaczyna się najtrudniejszy technicznie moment wycieczki. Półtorej godziny po trasie ubezpieczonej łańcuchami męczy i ręce, i nogi i trochę straszy. Nie zawsze łańcuchy są konieczne, warto jednak pamiętać, że szarżowanie bez ubezpieczenia nimi w razie poślizgnięcia może źle się skończyć. Na ten moment przydadzą się rękawiczki, ale nie wełniane czy puchowe tylko takie, które będą się dobrze trzymać łańcuchów – np. skórzane. Mogą być też zwykłe rękawiczki rowerowe bądź najprostsze winylowe. Sklepy oferują oczywiście specjalne rękawice do via ferrat, ale to opcja dla osób nie liczących się z kosztami.

Na szczycie Rysów jest dość wąsko i ciasno, bo spotkamy się tam także z grupami zdobywającymi je od strony słowackiej. Po półgodzinnej kontemplacji zbieramy się w dół – czekają nas kolejne długie godziny. 

W drodze powrotnej, nawet jeśli wyjdziemy bardzo wcześnie, w okresie wakacyjnym musimy liczyć się z problemem „korków” na łańcuchach. Tłumy turystów, często w baletkach, tenisówkach i adidasach, z brakiem minimalnego pojęcia co do miejsca w którym się znajdują (nam udało się spotkać kilka osób, które nie zdawały sobie sprawy, że na Rysy wychodzi się nieco dłużej niż pół godziny!), blokują łańcuchy i trzeba czekać aż sprzęt się zwolni. Później jest już tylko gorzej. Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym – tłum letników, a Morskie Oko przypomina kołobrzeską plażę w szczycie sezonu. Całości dopełnia ośmiokilometrowy spacer asfaltem po drodze do Palenicy Białczańskiej w tłumie pijanych, rozwrzeszczanych turystów i płaczących dzieci.

 Pomijając te nieprzyjemne uroki zdobywania najpopularniejszego szczytu w Polsce w okresie wakacyjnym, wycieczka na Rysy pozostawi w nas niezwykłe wspomnienia. Warto jednak pamiętać, że choć szlak – ze względu na ubezpieczenie łańcuchami – nie prezentuje ekstremalnych trudności, jest bardzo wymagający kondycyjnie. Poza tym mimo łańcuchów szczyt jest trudny (podobno drugi po Orlej Perci) – należy mieć minimalne pojęcie na temat korzystania z łańcuchów i poruszania się z ich pomocą. Trzeba więc przed decyzją o wyprawie zmierzyć siły na zamiary – i zdecydować, czy nie lepiej wybrać krótszej trasy. Jeśli jednak cieszymy się dobrą kondycją i siłę oraz dużą dozę zdrowego rozsądku – Rysy to szlak godny polecenia.

Tło etnograficzne 

Rysy to oczywiście Podhale, Zakopane i kultura góralska. Jedna z najbardziej odrębnych grup etnicznych w Polsce, wypracowała własną gwarę, specyficzny i rozpoznawalny na całym świecie strój oraz bardzo charakterystyczną muzykę. Gwara góralska posiada wiele zapożyczeń z języka węgierskiego i słowackiego oraz – generalnie – całego Łuku Karpackiego. Wpływy węgierskiego rzucają się w ucho najbardziej wyraźnie. Wpływ na to miała duża rola Podhala na drodze tranzytowej węgierskiego wina w północne rejony Europy. 

Charakterystyczny strój góralski męski to białe grube portki z czarnymi lampasami, lekko „rozdarte” na dole nogawki i bogatą parzenicą na udach. Do tego szeroki pas pełniący także rolę sakwy, szeroka biała koszula spięta spinką i kapelusz góralski, czarny, otoczony muszelkami – jak legenda mówi: z Morskiego Oka. Na wierzch górale noszą kamizelki, cuchy lub płaszcze, w zależności od okazji i pogody. Kobiety ubierają kwieciste, bogato zdobione spódnice, białe bufiaste koszule i gorsety z cekinami. Na szyi czerwone, duże korale, na głowie – czasem – chusta. 

Cechy charakterystyczne dla muzyki górali podhalańskich precyzuje Włodzimierz Kotoński w artykule „Uwagi o muzyce Podhala”: muzyka podhalańska jest różna od muzyki pozostałych regionów Polski, nosi w sobie wpływy folkloru węgierskiego, słowackiego, morawskiego i rumuńskiego, ma też indywidualne cechy, które wpłynęły na jej wyjątkowość. Fundamentalnym atrybutem muzyki podhalańskiej jest to, że w całości opiera się na tzw. „nutach”, czyli strukturach harmoniczno-kierunkowych pozbawionych homogenicznych schematów rytmicznych i motywicznych melodii.

Na Podhalu występują dwa tańce: góralski i zbójnicki. W rejonie tym oprócz nich pojawiają się też walce i polki, nie posiadające jednak żadnych charakterystycznych regionalnych elementów, wyróżniających je na tle tych samych rodzajów tańców z innych rejonów Polski. Zwykle są to układy wykonywane do słowackich melodii. Wskutek potrzeb związanych z masowym napływem turystów w rejon Podhala oraz powstaniem zespołów profesjonalnych, taniec zbójnicki szybko stał się tańcem estradowym. Prawdopodobnie dla zwiększenia atrakcyjności pokazu, zbójnicki zaabsorbował – poza krokami typowymi dla niego – także drobny i ozwodny z góralskiego. 

Muzyka podhalańska znajduje wiele punktów stycznych z muzyką innych rejonów karpackich. Jest to konsekwencja wołoskiej migracji na tym terenie i wpływów kultury wołoskiej oraz przenoszenia elementów innych rejonów Karpat oraz adaptowania ich na gruncie Podhala

Kaśka Paluch