Mam bardzo jednoznaczne skojarzenie z Beskidem Niskim, skąd pochodzi Kapela Maliszów. Zwykle to pasmo górskie maluje się jako rozległe, dzikie, niedostępne, surowe, odludne i jeszcze raz dzikie. W rzeczywistości… tak właśnie jest. Zabłądzenie w drodze na Lackową, spotkanie z lokalną zwierzyną i wściekłą pogodą – to moje skojarzenie z Beskidem Niskim. W muzyce Kapeli Maliszów jest coś, co bardzo mi to wszystko przypomina.
Maliszowie grają nie tylko nuty ze swojego regionu, ale też własne utwory – wszystko utrzymane w tak zwanym klimacie. Choć mogło by się zdawać, że akurat polski folklor z regionów górskich jest jednym z najlepiej poznanych, to kiedy posłuchamy Kapeli okaże się, że brzmienia ich utworów wcale nie są takie oczywiste, jak mogło by się nam wydawać. Właśnie to brzmienie jest największym atutem zespołu i zarazem jego znakiem rozpoznawczym. Osiąganym dzięki wykonawstwu na odziedziczonym przez Jana Malisza instrumentarium, ale też tym budowanym własnoręcznie. Skrzypce, basy, lira korbowa, akordeon, bębny, nyckelharpa i biały śpiew. Wiedza o tym, jakie dźwięki wydobywają się z tych poszczególnych składowych zespołu Maliszów, pozwoli wyobrazić sobie jaki jest efekt ich wspólnego grania. Przede wszystkim: jest archaicznie i surowo. Jest w tych pogórzańskich melodiach nie tylko coś transowego, ale wręcz pogańskiego, w metaforycznym znaczeniu tego słowa. Muzyka Kapeli Maliszów z „Mazurków niepojętych” jest wręcz wehikułem czasu.
Kiedy słucham muzyki Maliszów przed oczyma mojej wyobraźni automatycznie ukazuje się obraz tańczącego zespołu. Malisze, jak to kapela, grają do tańca. Takie nastawienie sprawia, że zespół nie pretenduje do miana głównego bohatera w zabawie, grają jakby w lekkim wycofaniu. Wirtuozerskie popisy mają miejsce sporadycznie, śpiew też pojawia się od czasu do czasu. Podstawą wszystkich kompozycji Maliszów jest wspomniana już transowość – używając dzisiejszej terminologii wywodzącej się z muzyki elektronicznej, można by spokojnie powiedzieć, że Kapela Maliszów to nieustanne loopy. Krótkie frazy melodyczne, regularny rytm im akompaniujący, powtarzające się zdawało by się w nieskończoność, wprowadzają słuchacza w stan niemal hipnotyczny. Maliszowie grają jak zaprogramowani, ale tylko w przenośni, bo rzeczywiście słychać w ich wykonawstwie spontaniczność, swobodę i autentyczność. Mogli by towarzyszyć niejednej całonocnej potańcówce, a i derwiszom nawet – bo sami chyba wpadają w trans.
I tak, Kapela Maliszów odtwarza historyczne nuty z regionu gorlickiego, a zarazem jest w tym na wskroś współczesna. Tę świeżość i nowoczesność zaś osiągają nie technologią, a otwartym podejściem do zastanej historii. Jeśli kiedykolwiek stawialiście znak zapytania pod szeregiem międzynarodowych wyróżnień dla rodzinnej kapeli z Męciny Małej, „Mazurki niepojęte” rozwieją wszelkie wątpliwości. Niepojęte, jak wiele można z folkloru Beskidów wyciągnąć, jeśli się go dobrze zrozumie.
Kaśka Paluch
Kapela Maliszów, Mazurki Niepojęte, Karrot Kommando 2015