Lekturę „Metafizycznego haremu” można traktować jako kolejny element budujący wizerunek artysty dziwacznego, skomplikowanego, może nawet zaburzonego. Studium na wieloletnią psychoterapię. Ale dla mnie to historia uzupełniająca życiorys Witkacego o płaszczyznę często we wspomnieniach o geniuszu pomijaną, a – jak się okazuje – szalenie istotną (z pełnym przekonaniem używam tu słowa „szalenie”).

Oczywiście, książka Małgorzaty Czyńskiej to pogłębiona analiza listów Witkacego i do Witkacego, często niepozbawiona subiektywnych wrażeń autorki, co dodaje całości swoistej pikanterii (szczególnie, że wszystko odgrywa się w ramach subtelności i dobrego smaku). Ogrom pracy włożonej w przewertowanie korespondencji, znalezienie spoiw w czasie i przestrzeni, w jakich listy powstawały. Ich treść przykładana jest do biografii twórcy „Nienasycenia” jak pryzmat, rzucający nań nowe światło. Czytelnikowi daje to po pierwsze możliwość zapoznania się z życiorysem Witkacego pod innym niż dotychczas kątem, ale też… nie oszukujmy się. Zaspokaja jakieś wojerystyczne potrzeby, zwłaszcza jeśli mamy świadomość, że Witkiewicz nie życzył sobie dokopywania się do wątków autobiograficznych w jego dramatach – a co dopiero upubliczniania listów! Tego jednak dokonała Nina Witkiewiczowa, żona Witkacego. Czy też bardziej duchowa partnerka, psychoemocjonalna i korespondencyjna kompanka życiowej podróży dramaturga, którą ten oficjalnie, legalnie i regularnie przez cały czas trwania małżeństwa zdradzał. Prawdziwej miłości Witkiewicz zaznał chyba tylko raz, przy Czesławie Oknińskiej, z którą popełnił samobójstwo (czemu sama dała świadectwo, bo próbę samobójczą przeżyła). 

A zatem trzy samobójstwa wśród kochanek i przyjaciół (rywali?) Witkacego, orgie, psychotyczne Zakopane tamtego czasu, bohemiarskie spotkania, wielkie nazwiska, w oparach alkoholu, narkotyków, pożądania. Gęsta jest atmosfera tej książki, ale wyłania się z niej jeszcze jedna, być może mniej sensacyjna, ale istotna cecha. „Metafizyczny harem” dowodzi niezwykłej samoświadomości Witkacego, wynikającej być może z zainteresowania psychoanalizą. Zgłębiał psychologię portretowanych przez siebie osób, ale przede wszystkim dokonywał poważnej autoanalizy, z której potrafił wyciągać wnioski z jakimi prawdopodobnie zgodziło by się wielu dzisiejszych diagnostyków. Że nie umiał sobie z tym poradzić, nad nimi w jakiś sposób zapanować – to inna sprawa. Ale jego związek dusz z Niną, metafizyczny harem w Zakopanem, jego portrety psychologiczne, eksperymenty z własnym odczuwaniem, to wszystko stanowi o Witkacym jako badaczu ludzkiego wnętrza.

„Metafizyczny harem. Kobiety Witkacego” zaprasza do wejścia w atmosferę artystycznego środowiska Polski, a zwłaszcza Zakopanego, tamtego czasu. Fascynującego, niepokojącego, magnetyzującego. Dokładnie takiego jakim miał być sam Stanisław Ignacy Witkiewicz. To podróż ekscytująca. Trudno odmówić.

Kaśka Paluch

Małgorzata Czyńska. Metafizyczny harem. Kobiety Witkacego. Znak 2016.

fot. Stanisław Ignacy Witkiewicz, Autoportret wielokrotny w lustrach, 1915–1917
[Public domain], via Wikimedia Commons