Za brzmienie płyty odpowiedzialny jest Renaud Letang, z którym współpracowali, między innymi, Bjork i Manu Chao, a jeden z utworów „Carry The Earth”, został napisany wspólnie z Rogerem Watersem (tak, z tym z Pink Floyd). Według doniesień dziennikarzy Guardiana na koncertach trio widywać można Briana Eno i kto wie, czy nie ma to wpływu na coraz odważniej wkradającą się w kompozycje elektronikę. Nie zrozumcie mnie źle, to tradycyjne instrumentarium (ze wspomnianym oud na czele) nadal wiedzie tu prym, ale brzmienie Le Trio Joubran wyraźnie się rozwija i to właśnie w tę stronę – ambientowej elektroniki towarzyszącej hipnotyzującym pasażom.
Trio pochodzi z Palestyny, korzeniami mocno osadzone jest w muzycznych i poetyckich tradycjach kraju. „The Long March” otwiera zresztą fragment wiersza palestyńskiego poety Mahmouda Darwisha. Trudno zatem spodziewać się tu przekazu obiektywnego i uniwersalnego. Choć bracia na swojej stronie, opisując album, wyraźnie zwracają uwagę na to, że ich nowe utwory dedykowane są „wszystkim uciskanym ludziom”, to zaznaczają również: „szczególnie wyzwalającym się Palestyńczykom”. Wspomniany wcześniej utwór, ten napisany z Watersem, poświęcony jest z kolei czterem kuzynom braci Joubran, którzy zostali zamordowani podczas grania w piłkę w Strefie Gazy.
Są w tym przekazie konsekwentni, co zresztą w jednej wypowiedzi na temat zespołu podkreślił wspomniany już Brian Eno. Ich konsekwencja sprawiła, że Le Trio Joubran stało się ikoną palestyńskiej sceny muzycznej, a może i kultury w ogóle.
Muzyka Le Trio Joubran jest jednak przede wszystkim antywojenna i antyprzemocowa, a „The Long March” w swoim charakterze zdaje się jeszcze bardziej to pragnienie – pokoju i wzajemnego szacunku – przenikać. „Carry The Earth” wyróżnia się zdecydowanie, bo pojawia się głos, konkretny tekst, przypominający niezwykle mocno antywojenne hymny Petera Gabriela, ale też mocno przesiąknięty jest „pinkfloydowym” klimatem. Poza tym jednak króluje wirtuozerska technika gry na oud, bębnach i umiejętne uzupełnianie całości brzmienia syntezatorami. To jest nierzadko dosyć oldschoolowe, stąd być może skojarzenie z Gabrielem. Niemniej, pierwszoplanową rolę niezmiennie grają tradycyjne instrumenty i wyrażona przez nie nerwowości, zaniepokojenie i troska we wszechobecnych skalach minorowych.
To jest muzyka bez słów, ale tak wyrazista i przekonywająca, że nie pozostawiająca wątpliwości co do intencji jej twórców. Nastrój budowany przez Le Trio Joubran wciąga słuchacza, w wyobraźni rozbudza obrazy, wyzwala te same prawdopodobnie emocje, które palestyńscy bracia odczuwali pisząc swoje utwory. To od początku stanowi o sile muzyki Le Trio Joubran – między ich kompozycjami a nami, odbiorcami, nie ma żadnej bariery. Oni muszą wierzyć, że ich muzyka ma moc zmieniania ludzi i świata. Ja mam nadzieję, że się nie mylą.
Kaśka Paluch