
Gorce: Lubań
W Gorce wybieramy się zwykle wtedy, kiedy Tatry są niedostępne. Tak było w pierwszych dniach maja, kiedy „niespodziewanie” (a cudzysłowia używam, ponieważ w maju w Tatrach to akurat normalne) spadł śnieg, a w wyższych górskich partiach zagrożenie lawinowe sięgnęło dwójki.
Decyzja była więc prosta – idziemy gdzieś niżej, Beskidy albo Gorce. Takie dylematy są niezwykle przyjemne, bo każda podjęta decyzja będzie dobra. Wybór padł na Gorce, a konkretniej na Lubań. Przypuszczałam bowiem, że skoro w Tatrach śnieg, a na nizinach lato, widoki z pasma Lubania będą musiały być oszałamiające. I nie pomyliłam się.
Lubań jest najwyższym szczytem Pasma Lubania, w południowo-wschodniej części Gorców. Lubań ma szczęście być umiejscowiony niejako na przeciwko Tatr, Pienin i Magury Spiskiej, co znaczy, że kiedy na nim stajemy… widzimy wszystko. Lubań ma dwa wierzchołki i warto oba osiągnąć. Pierwszy, tam, gdzie widnieje tablica z opisem szczytu, jest interesujący, ale dech zapiera dopiero widok z drugiego wierzchołka, położonego nad papieskim ołtarzem.
Nasza wycieczka rozpoczyna się na Przełęczy Snozka. Samochód zostawiamy na parkingu położonym u podnóży „Organów” Hasiora, które dziś zamiast grać stoją i straszą. Jeśli rozejrzymy się uważnie, zauważymy znaki kierujące nas na Wdżar oraz mniejszy, pokazujący niebieski szlak na Lubań i czas 2.40h. Znak pokazuje tak zwany kierunek „w pole”, więc idźcie do drogi po drugiej stronie polany, natraficie na szlak. Później uważnie – pod znakami, kierującymi na Wdżar i anomalia magnetyczne skręćcie w prawo, w drogę, która idzie nieco w dół i w ogóle nie sprawia wrażenia bycia szlakiem na Lubań. Well… it is. Wydawało nam się, że tylko my jesteśmy takie sieroty, co lezą do góry, jak nie trzeba, ale ilość zagubionych trekerów i rowerzystów w tamtych rejonach świadczy, że to jednak szlak jest jakoś niechlujnie oznaczony.
Idziemy więc dalej omijając górę Wdżar. Za naszymi plecami rozpościera się przepiękny widok na Tatry i Pieniny oraz przerośnięty wyciąg narciarski, śmiesznie się prezentujący na tej bądź co bądź maleńkiej górze. Po jakimś czasie, gdy już Wdżar obejdziemy, wchodzimy w las, miejscami mniej, miejscami bardziej gęsty. Niestety, z lasu naprawdę niewiele widać, więc kiedy idzie się pierwszy raz tym szlakiem, po dwóch godzinach „niewiedzy” łatwo popaść w lekką konsternację. Na szczęście, nim ona się rozwinie, pojawia się polana z ruinami schroniska/bacówki pod Lubaniem, która w latach 70. spłonęła i nie doczekała się odbudowania. Widok jest więc troszkę niepokojący. Od tego miejsca mamy jeszcze 15 minut ostrego podejścia do góry (momentami naprawdę stromego). Tak docieramy do polany Wierch Lubania z tablicą informacyjną. Jesteśmy.
W sumie więc poprawiamy czas ze znaku, bo cała wędrówka (niespieszna zresztą) zajęła nam 2.15h.
W drodze powrotnej (my wracamy tą samą, bo samochód czeka), warto podejść jeszcze do kamieniołomów na Wdżarze, miejsca, w którym młodzi adepci wspinaczki szlifują swój warsztat. Góra Wdżar i wspomniane kamieniołomy są silnie namagnetyzowane, więc wyżej można zauważyć anomalie na kompasach (szaleją). Podobno – nasze działały bez problemu 🙂
Podsumowując więc:
Lubań z Przełęczy Snozka, to bardzo przyjemny, choć miejscami wymagający kondycyjnie szlak.
Trudność: Średni/Łatwy
Czas: do góry 2.15h, w dół 1.40h.
Wysokość: nasz GPS pokazał 1250 m.n.p.m. w najwyższym punkcie
Różnica podejść: 800 m
EDIT! 🙂
W 2015 roku na szczycie Lubania stanęła 22-metrowa wieża widokowa. To potężna i bardzo wygodna konstrukcja, dzięki której możemy podziwiać piękną panoramę (z poziomu Ołtarza jest to już właściwie niemożliwe przez drzewa). Na wierzy zainstalowano też plansze ze szczegółową panoramą, możemy więc dokładnie sprawdzić co widzimy i pomachać innym wieżom – na Mogielicy i Radziejowej. Wieża jest charakterystyczna i widać ją już z podnóży Wdżaru.