Długo wyczekiwany, siódmy już album w dorobku jednej z najsłynniejszych artystek kurdyjskich, wykonujących muzykę ze swojego rodzimego regionu – Aynur – „Hedûr” wreszcie jest.
Aynur, wcześniej długo występująca pod pełnym nazwiskiem – Aynur Dogan – jak mało kto przyczyniła się do spopularyzowania muzyki kurdyjskiej, przez połączenie tradycyjnych brzmień, instrumentów, melodii, zjawiskowego głosu i wrażliwości zachodniej muzyki popularnej. „Hedûr” jest kontynuacją tego długofalowego, życiowego projektu. Tytuł albumu oznacza „pocieszanie siebie, w czasie samotności”. Sama Aynur mówi, że odnosi się to bezpośrednio do miejsca, w którym teraz – w swojej muzycznej i duchowej podróży – się znalazła. „To droga do szukania wewnętrznego pokoju i harmonii, rezultat głodu, izolacji czy wręcz egzystencji”. W domyśle tytuł albumu odnosi się do masowego cierpienia i niesprawiedliwości jakiej doświadczają ludzie w Turcji.
Na płycie usłyszymy efekt współpracy Aynur – kompozytorki, wykonawczyni i producentki płyty – z muzykami takimi jak niemiecki pianista jazzowy Franz von Chossy. Elementy jazzu są wyraźnie obecne w nowej muzyce Aynur, przeplatając się bardzo ciasnymi ściegami z kurdyjskim folkiem.
Charakterystyczne dla tego regionu wokale oparte na krótkich, ósemkowych, frazach pojawiają się w akompaniamencie niemal karkołomnych jazzowych pasaży. Delikatne, ciche dźwięki fortepianu towarzyszą też smutnym balladom. Obok autorskich utworów artystki, usłyszymy tu też jej aranżacje klasycznych kompozycji Huseyna Erdema, pisarza i twórcy Kurdish PEN Center (instytucją zajmującą się promocją języka i literatury kurdyjskiej).
W tytułowym utworze Aynur sama akompaniuje sobie na tembûrze. To instrument ściśle związany z jarsanizmem (religią z pogranicza islamu), jeden z niewielu wykorzystywanych podczas rytuałów Ahl-e Haqq, których praktycy uznają tembûr za przedmiot święty.
Po raz kolejny więc Aynur przedstawia swoim słuchaczom instrumentarium i archiwalne kompozycje do tej pory zarezerwowane dla wąskiego grona odbiorców „lokalnych”. Jak zwykle też w aranżacjach przystępnych dla „zachodniego” ucha. Nie jest jednak aż tak „przystępna”, opatulona elektroniką czy „popowa” jaką pamiętamy ją z chociażby „Keçe Kurdan”. Widocznie Aynur uznała, że jej słuchacze dorośli dziś do form odrobinę bardziej wymagających. I słusznie.
Kaśka Paluch