Na początek zacznijmy od tego, co przed wyprawą w Tatry słowackie powinno każdego frapować najbardziej: od ubezpieczenia. Należy pamiętać, że słowaccy ratownicy górscy, czyli Horská záchranná služba, działa na innych zasadach niż TOPR czy GOPR. Koszta akcji ratunkowej musimy pokryć z własnej kieszeni – chyba, że jesteśmy ubezpieczeni.

Oczywiście, choć chłopaki i dziewczyny z HZS na pewno są przemili, lepiej nie mieć z nimi bezpośredniego kontaktu. No chyba, że w schronisku, przy piwku i miłej pogawędce. Niemniej, ubezpieczenie na wszelki wypadek warto w kieszeniu podczas górskiej wyprawy mieć. Możemy je kupić w punktach informacji turystycznej czy schroniskach, ale chyba najwygodniej będzie je kupić online. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Jak więc dokonać zakupu ubezpieczenia na słowackie Tatry w internecie? Pewnie opcji jest kilka, ale ja wykorzystałam jedną. Za pomocą strony banku Union.sk. A konkretniej pod zakładką Poistenie do hôr a na Slovensko. Będzie to od nas wymagać próby zrozumienia języka słowackiego albo używania tłumacza Googli. Nie jest to specjalnie trudne. Płacić można kartą kredytową. 

Skoro już jesteśmy przygotowani pod tym względem możemy ruszać. 

Štrbské pleso (1386 m.n.p.m.)

Zostawiamy samochód na parkingu przy Jeziorze Szczyrbskim. Koszt za cały dzień to 5,5 euro, czyli mniej więcej tyle ile płacimy za parking w Palenicy. Stamtąd ruszamy czerwonym szlakiem do schroniska nad Popradzkim Stawem. Zajmuje nam to około godzinki, przez nietrudną, zwykle płaską, malowniczą górską ścieżkę. Veľké Hincovo pleso (1944 m.n.p.m.) Dalej idziemy niebieskim szlakiem, tym samym, który prowadzi na Rysy. Po półgodzinnym marszu rozstajemy się z grupką ludzi idących na ten słynny szczyt i kontynuujemy drogę niebieskim szlakiem przez nieco ponad godzinę. Aż docieramy do Wielkiego Hińczowego Stawu, położonego w Dolinie Hińczowej. To największy i najgłębszy staw w słowackiej części Tatr. Do tej pory droga jest dość wymagająca – przewyższenia są spore. Nic trudnego technicznie w letnich warunkach, jak jest sucho i bez śniegu, ale kondycyjnie to szlak wymagający. No i w niepogodę miejscami może być ślisko. 

Nad stawem widzimy nasz cel – Koprowy Wierch – choć mamy go niedaleko, czeka nas ponad godzina stromego podejścia. Podobnie, jak na całym szlaku, trudności technicznych wielu nie ma. Ale trzeba się trochę zmęczyć. Dość szybko osiągamy Przełęcz pod Koprowym Wierchem, z której jeszcze 40 minut drogi na szczyt. A właściwie dwa szczyty – pierwszy osiągamy po mozolnej wspinaczce łagodnym zboczem, drugi – ten właściwy – to już wędrówka po terenie bardzo skalistym. Uwaga – miejscami ekspozycja.

Podsumowanie: 
Skala trudności: średnia, dla zaawansowanych, wymagający kondycyjnie
Czas całej wycieczki: ok. 7 godzin, jeśli za bardzo się nie spieszymy
Widoki: bezcenne 🙂

fot. Kaśka Paluch