
(Chapter I: Forever, For Now (2023), Chapter II: How Dark It Is Before Dawn (2024), Chapter III (2025))
Są artyści, którzy nieustannie eksplorują, odnawiają tradycję i szukają nowych dróg wyrazu, a przy tym nie tracą kontaktu z jej istotą. Anoushka Shankar od lat pokazuje, że jest jedną z nich. Jej muzyka, choć zakorzeniona w klasycznej tradycji Indii, od dawna wykracza poza granice jednego gatunku, kraju czy epoki. Jednak to właśnie trylogia Chapter wydaje się najbardziej osobistą, intymną wypowiedzią w jej dorobku – dźwiękowym dziennikiem, który opowiada o czasie, emocjach i drodze ku wewnętrznemu odrodzeniu.
Każdy rozdział tej opowieści jest inny, ale razem tworzą muzyczną całość, w której splatają się duchowość, melancholia, oczyszczenie i światło. To podróż przez mrok i ciszę ku nowemu świtowi – i to dosłownie, bo właśnie tak zatytułowany utwór z Chapter II najbardziej poruszył mnie podczas koncertu Anoushki, na którym miałam okazję być. „New Dawn” to muzyczne katharsis – utwór, który powoli i transowo buduje napięcie, oplatając słuchacza hipnotycznym rytmem i harmoniami, wciągając w dźwiękową przestrzeń, gdzie każdy akord wydaje się oddychać. Przypomina mi momenty w życiu, gdy człowiek stoi na granicy czegoś nowego – jeszcze zanurzony w ciemności, ale już czujący pierwsze światło na horyzoncie.
Ale zacznijmy od początku.
Rozdział I: Forever, For Now – chwilowość wieczności
Pierwsza część trylogii to zaproszenie do zatrzymania się, skupienia na teraźniejszości. Forever, For Now ma w sobie coś onirycznego – rozmyte kontury melodii, spokojne frazy sitaru, kojące brzmienie fortepianu, subtelne perkusyjne akcenty. W utworach takich jak „Daydreaming” czy „What Will We Remember?” Shankar kreuje świat pełen czułości i ulotnej nostalgii. W jej muzyce przeszłość i teraźniejszość mieszają się w naturalny sposób, a tradycyjny sitar nigdy nie brzmi tu archaicznie – jest pełnoprawnym narratorem emocji, oddychającym w nowoczesnej przestrzeni dźwiękowej.
To album, który brzmi jak popołudniowe światło wpadające przez okno – nieuchwytne, zmieniające kształty, pulsujące spokojem. Przez delikatność brzmienia przewija się jednak nuta melancholii, która sugeruje, że ta harmonia jest tylko chwilowa. Że coś się zmieni.
Rozdział II: How Dark It Is Before Dawn – noc, która musi odejść
Jeśli pierwszy album był medytacją nad ulotnością, drugi zanurza nas w głębszym mroku. How Dark It Is Before Dawn to muzyczna noc – pełna niepokoju, refleksji i napięcia zawieszonego w powietrzu. To moment zawahania, chwila przed świtem, gdy świat wydaje się najciemniejszy, a droga – niejasna.
Tutaj Anoushka Shankar sięga po bardziej ambientowe, eteryczne brzmienia. Elektronika splata się z organicznymi dźwiękami sitaru, pojawiają się głębokie drony i subtelne rytmy, a całość brzmi jak ścieżka dźwiękowa do wewnętrznej podróży. Utwory takie jak „Below The Surface” czy „Offering” są niemal mistyczne – jakby prowadziły słuchacza w głąb siebie, do miejsc, które zwykle omijamy.
I właśnie na tym tle pojawia się „New Dawn” – kulminacja albumu i moment przełomu. Miałam szczęście doświadczyć tego utworu na żywo. Muzyka rozwijała się stopniowo, powoli, hipnotycznie – jakby Anoushka chciała, byśmy razem z nią przechodzili przez proces transformacji. Dla mnie był to moment katharsis: sztuka spotkała się z osobistą historią, a idea Nowego Świtu stała się niemal namacalna, dodając sił, by po najciemniejszej nocy spojrzeć w przyszłość z ufnością. Każdy dźwięk miał swoje miejsce, a emocjonalna głębia tej kompozycji była wręcz namacalna. To utwór, który rezonuje z każdym, kto w swoim życiu przeżywa moment przejścia – od starego ku nowemu, od przeszłości ku przyszłości.
Rozdział III: Światło
Trzecia część trylogii wydaje się naturalnym zwieńczeniem podróży. Po ciemności i wahaniach, po melancholii i zadumie, nadchodzi dzień – pełen nowej energii, lekkości, akceptacji. Na podstawie wcześniejszych albumów można się spodziewać, że Chapter III przyniesie coś pogodniejszego, bardziej przestrzennego, być może wręcz tanecznego. W końcu świt to nie tylko oddech ulgi – to także radość, eksplozja światła, moment, w którym ciało i dusza mogą znów swobodnie się poruszać.
Jeśli wcześniejsze rozdziały przypominały intymne rozmowy, trzeci rozdział może stać się celebracją nowego początku – wyjściem z ciemności nie tylko w stronę światła, ale i drugiego człowieka.
To muzyczna opowieść o cyklach, zmianach i wewnętrznej podróży. Anoushka Shankar nie tylko eksploruje tradycję muzyki hindustańskiej, ale nadaje jej nowy kontekst, sprawiając, że jej brzmienie jest bardziej aktualne niż kiedykolwiek. W jej dłoniach sitar nie jest tylko instrumentem – to narzędzie do opowiadania historii, do przekazywania emocji, które nie potrzebują słów.
Dla mnie ta trylogia to coś więcej niż tylko piękna muzyka. To ścieżka dźwiękowa do wewnętrznych przemian, dźwiękowy zapis momentów zawieszenia, rozterek, ale i nadziei. To muzyka dla tych, którzy szukają światła, nawet jeśli jeszcze nie wiedzą, gdzie je znaleźć.
I być może właśnie dlatego „New Dawn” poruszył mnie tak mocno. Bo czasem wszyscy potrzebujemy usłyszeć, że po ciemności zawsze przychodzi świt.
Kaśka Paluch