Choć Tatry złaziłam dość solidnie to – może nawet wstyd się przyznać – przygoda ze szlakiem z Przełęczy pod Kopą Kondracką na Kasprowy Wierch przeżyłam niedawno po raz pierwszy. I już wiem, że to takie miejsce w Tatrach, którego nie można pominąć. Szczególnie, jeśli idziemy właśnie w tę stronę.
A to dlatego, że choć szlak do odludnych nie należy, większość osób porusza się w stronę przeciwną – od Kasprowego Wierchu. Świeżutcy i pachnący jeszcze, bo prosto z kolejki (no może nieco wymęczeni oczekiwaniem w kolejce do kolejki) turyści mijają nas szybko i pędzą dalej, a szlak pozostaje dla nas niemalże pusty.
Wyruszamy z Kuźnic w stronę Hali Kondratowej, tam tradycyjnie zatrzymujemy się na herbatę (z termosu) i poszukiwania kota-rezydenta. Tym razem go jednak nie było. Odchodzimy szlakiem zielonym jak najdalej od tłumów wyruszających niebieskim szlakiem na Giewont i wspinamy się mozolnie na Przełęcz. Mozół wspinaczki wynagradzają widoki – na tyły Giewontu, na miasto pod nami, na Beskidy i coraz piękniej pokazujące się Tatry. Z przełęczy na szczyt Kopy Kondrackiej mamy tylko 20 minut – grzechem byłoby nie nadrobić tej drogi, żeby choć tupnąć butem w szczyt dwutysięcznika. Zresztą trasę pokonujemy w krótszym czasie i faktycznie po tupnięciu (choć chciałoby się zostać dłużej, bo oprócz nas na Kopie nie ma nikogo, ale wieje tam jak zwykle) wracamy tą samą drogą i kierujemy się już na wprost, szlakiem czerwonym na Kasprowy Wierch.
To droga atrakcyjna zarówno widokowo – z każdym krokiem mamy coraz lepszy obraz Tatr Wysokich i Słowackich – jak i ciekawa sama w sobie, bo poza ubitą wygodną ścieżką, napotykamy też kilka odrobinę technicznie trudniejszych momentów, quasi wspinaczki po skałkach. Wędrówka tą drogą trwa około półtorej godziny, nie jest specjalnie męcząca, nie ma zbyt dużych podejść. Wysiłek jest, ale taki „w sam raz”.
Stosunkowo pustym szlakiem trzeba się cieszyć, bo po dotarciu na szczyt Kasprowego Wierchu – wiadomo jak jest. Chociaż widok z „Kasprzaka” jest zawsze oszałamiający, tłum i chaos na jego szczycie nie zachęca do dłuższego postoju. Ruszamy więc prosto do Kuźnic, zielonym szlakiem przez Myślenickie Turnie.
W sumie wycieczka zajmuje nam niecałe 7 godzin. Zmęczenie jest solidne, ale widoki – warte każdego wysiłku.
Kaśka Paluch