Miejscowość Jaworki, położona niedaleko Szczawnicy (można tu dojechać PKS-em lub samochodem), za Szlachtową, uważana jest za jedna z „atrakcji” pienińskich. Tu znajduje się stara cerkiew greko-katolicka (wzniesiona w 1798 roku), dziś funkcjonująca jako kościół katolicki, której strych na swoje domostwo upatrzył sobie rzadki gatunek nietoperza – podkowiec mały. W Jaworkach właśnie znajduje się wejście do Pienińskiego Parku Narodowego, przez Rezerwat Wąwóz Homole. Nim, kierując się ku górze, dotrzemy do najwyższego szczytu Małych Pienin i Pienin w ogóle – Wysokiej, szczytu zaliczanego do Korony Gór Polskich. Także w Jaworkach znajduje się Rezerwat Biała Woda, w którego pobliżu odnajdziemy pomnik przyrody nieożywionej „Bazaltowa Skała”.
W Jaworkach zatrzymujemy się na oznakowanym parkingu „Homole”, z którego kierujemy się ulicą do góry w kierunku wejścia do Rezerwatu (wysiadając na przystanku PKS należy się wrócić, w kierunku Szczawnicy). Nazwa wąwozu pochodzi od ruskiego słowa „homoła”, „gomoła”, czyli obły, co odzwierciedla kształt Wąwozu.
Zielony szlak prowadzi w górę, wijąc się dnem Wąwozu, przez mostki i kładki nad potokiem Kamionka. Należy się także przygotować na kilka podejść metalowymi, dobrze utrzymanymi schodami, które są sporym ułatwieniem, zwłaszcza w zimie. O tej porze roku trzeba jednak uważać na oblodzenia schodów.
Szlak prowadzi na Polanę Dubantowska Dolina, gdzie można odpocząć na szerokich drewnianych ławach. Z tablic informacyjnych dowiemy się także, jak powstała widoczna stąd Czajkowa Skała i niezwykłe „Kamienne Księgi”, w których według legendy zapisane są losy ludzkie. Z Polany zielony szlak prowadzi drewnianą kładką dalej w górę, w kierunku Wysokiej.
Ścieżka jest tu wąska, prowadzi przez iglasty lasek, aż w końcu wychodzi na rozstaj dróg. Według znak szeroki trakt w lewo prowadzi w kierunku Jaworek, chcąc jednak dotrzeć do Wysokiej i pola namiotowego (studenckiej bazy wypadowej) pod Wysoką należy kierować się drogą w prawo (znak PPN został niestety zerwany, ale wychodząc z Polany na wprost zobaczymy mało wyraźną tabliczkę, kierującą do pola namiotowego). Trudności napotkamy dopiero w momencie, kiedy szlak trafia na potok. W zależności od pory roku może być on bardziej lub mniej „problemogenny”. Znajdziemy w nim kilka większych solidnych kamieni. Po których bezpiecznie przejdziemy na drugą stronę, warto mieć jednak ze sobą kijki turystyczne lub innego rodzaju „podporę”, która pomoże w tej przeprawie. Kawałek za rzeczką szlak zmienia oblicze i staje się bardziej „beskidzki” – od tego momentu szybko osiągamy wysokość po łąkowej drodze, na której co jakiś czas napotkamy samotny świerk lub jawor – warto zwracać na nie uwagę, gdyż na ich pniach widnieją oznaczenia zielonego szlaku.
Nie tracąc czujności i zwracając uwagę na wydeptaną ścieżkę dotrzemy do szczyt u Wysokiej (1050 m.n.p.m), na który wjedziemy korzystając z poręczy, do których dojdziemy lekko zbaczając z głównego szlaku, prowadzącego dalej granią Pienin. Tu warto poświęcić chwilę na kontemplację widoku na Pieniny, Beskidy i Tatry. Tych, których złapie mgła, deszcz lub inne nieprzewidziane kaprysy pogodowe ostrzegamy: „łąka”, która prowadzi na Wysoką jest bardzo szeroka i chwila nieuwagi może spowodować, że łatwo się na niej zgubimy. Warto więc mieć przy sobie kompas, a na wycieczkę wybrać się odpowiednio wcześnie, by uniknąć powrotów w mroku.
Samo podejście na Wysoką jest dość strome – męczące, ale za to dzięki temu szybko osiągamy wysokość. Cały szlak umocniony jest poręczą, która w zimie wystaje znad śniegu, a w lecie ułatwia poruszanie się kamienistą dróżką. Szlak prowadzi głównie przez las, warto zwracać szczególną uwagę na jego oznakowanie, zwłaszcza, kiedy w zimie idziemy nieprzetartym śniegiem. Po kilku minutach docieramy do rozstaju, na którym znajdziemy tabliczki kierujące nas na Rozdzielę, Obidze i Strany. Żaden znak nie informuje nas o kierunku na Wysoką, dobrze więc pamiętać, że zejście na nią prowadzi z głównej grani Pienin i drogi do schroniska, jednym słowem – idziemy prosto. Kierunek, który w lecie jest oczywisty, w zimie – przy tak kiepskim oznakowaniu – wymaga górskiego niucha, w ostateczności – kompasu i mapy. Taki urok gór zimowych.
Przed samym szczytem trafimy na kilka punktów widokowych, ubezpieczonych metalowymi poręczami. Rozciąga się stamtąd oszałamiający widok na Tatry, Gorce, Beskid (przy dobrej widoczności w oddali pokaże nam się Babia Góra), Magurę Spiską i Pieniny Właściwe z Trzema Koronami. Ze szczytu Wysokiej zyskamy dodatkowo spojrzenie na Beskid Sądecki z Pasmem Radziejowej.
Jeżeli zostawiliśmy w Jaworkach samochód, musimy wrócić tą samą trasą – w zimie warto na niej uważać, gdyż może być bardzo ślisko (zwłaszcza w Wąwozie Homole, przy metalowych kładkach). Jeżeli na wyżej opisanym rozstaju skręcimy w kierunku na „parking w Jaworkach”, dojdziemy do cerkwi. Z Wysokiej możemy też wrócić do Szczawnicy przez Wysoki Wierch i Szafranówkę (a stamtąd Kolejką Linową z Palenicy).
Pieniny i Szczawnica – tło etnograficzne
Poza góralami podhalańskimi, najbardziej znani górale w Polsce z pewnością żyją w Pieninach. Któż nie kojarzy pięknych, błękitnych kamizelek bogato zdobionych, u flisaków prowadzących spływ przełomem Dunajca? No właśnie!
Górale pienińscy, zwani także szczawnickimi, zamieszkują terey Pienin Właściwych (czyli Szczawnicę, Krościenko n/ Dunajcem, Hałuszową, Tylkę, Krośnicę, Sromowce Wyżne i Niżne) oraz Grywałd – choć ten już na terenie Gorców.
STRÓJ LUDOWY
Jednym z najistotniejszych elementów kultury, stanowiących o przynależności regionalnej, jest strój. Według Alhy (dr Alfreda Hammerschlaga), ludowy strój polskich górali zbliżony jest do stroju francusko-hiszpańskich górali z Pirenejów. Noszona do białej koszuli niebieska kamizelka i czarny kapelusz ze sznurem przypominającym muszelki morskie, to pierwsze skojarzenie, jakie wywołuje pojęcie górala ze Szczawnicy, a konkretniej – flisaka. Górale z Pienin noszą też podobne do podhalańskich białe portki z wyszywaną parzenicą (inną jednak niż tą spod Tatr) i czerwonym lampasem. Kkobiety ubierają się w proste, zazwyczaj jednokolorowe spódnice i zdobione w motywy kwiatowe gorsety do białej koszuli, a na głowie – chusta bądź „czepek”. Okrycie wierzchnie górali pienińskich to brązowe cuchy – długie do kolan. Mniej wygodny niż flisackie krótkie kamizelki, kierpce i grube portki strój, widywany na święta i w kapelach pienińskich to kamizelka długa jak płaszcz (także niebieska i haftowana), czarny kapelusz z czerwoną wstęgą, luźne białe, cienkie spodnie i czarne kozaki. Ciekawym elementem męskiego stroju góralskiego są tzw. zapiąstki – bogato zdobione manszety koszul.
KULTURA
Na rozwój kulturowy ogromny wpływ miała tu – w zależności od okresu historycznego – kwestia przynależności państwowej. Na różnych etapach historycznych Polski, mieszkańcy tych terenów utożsamiani byli z państwem polskim, węgierskim, czechosłowackim czy austriackim, a we wsiach zamieszkiwała ludność pochodzenia ruskiego, wołoskiego, słowackiego, węgierskiego, czy niemieckiego. Ludność szczawnicką śmiało więc można określić, jako ludność góralską, z wyraźną tożsamością regionalną i poczuciem odrębności względem górali podhalańskich.
Gwara górali pienińskich niewiele różni się od gwary podhalańskiej, co potwierdzają licznymi przykładami i dokładnym opisem cech leksykalnych i fonetycznych języka tych górali.
FOLKLOR MUZYCZNY PIENIN
Najbardziej charakterystyczną cechą muzyki górali pienińskich jest tzw. diafonia pienińska. Najbardziej dokładną i szczegółową pracą, na temat zjawiska diafonii pienińskiej, jaka dotychczas powstała, jest artykuł Jadwigi i Marii Sobieskich. Tekst, obok publikacji w wydaniach zbiorowych, ukazał się w pracy „Polska muzyka ludowa i jej problemy”. W Polsce jedynym regionem, którego mieszkańcy w muzyce wokalnej w sposób naturalny posługują się wielogłosem, są tereny górskie, w tym pienińskie. Tak zwany „drugi głos” był osiągany przez śpiewaków w sposób nie podyktowany żadnymi zasadami. Ze śpiewającej unisono grupy wokalistów, jeden „wyrywał się” śpiewając melodię o tercję wyżej lub niżej od głosu pierwszego. Po kilku dźwiękach inni dołączali do niego, tworząc wyraźnie brzmiący dwugłos. Migracje wykonawców pomiędzy głosami były częste i uzależnione od pozycji głosowej i ambitus melodii. Praktyka ta została skojarzona ze średniowiecznym stylem śpiewu dwugłosowego, nazywanego diafonią, stąd styl śpiewu górali pienińskich również nazwano diafonią. Sami górale pienińscy tłumaczyli Jadwidze i Marianowi Sobieskim, że są wrażliwi na akustykę otoczenia: „(…) dlatego długo wytrzymują ostatnią nutę, (…) aby usłyszeć jak im góry odpowiadają”