To książka o 12 kawałkach muru, który – jak się okazuje – potrafił nie tylko dzielić dwa brzegi Berlina, ale też łączyć ludzi. Choć te historie pokazują jak dziwne czasem potrafią być związki człowieka z człowiekiem i człowieka z kilometrami żelbetonowej ściany.

Pierwsze wydanie „Muru” miało miejsce w październiku 2015 roku. Dziś opisuję drugie – z maja tego roku. Książka wydana pod redakcją Agnieszki Wójcińskiej zawiera 12 reportaży spod pióra następujących autorów: Katarzyna Brejwo, Juliusz Ćwieluch, Merle Hilbk, Urszula Jabłońska, Magdalena Kicińska, Nataša Kramberger, Jens Mühling, Kaja Puto, Antje Rávic Strubel, Ziemowit Szczerek, Maciej Wasielewski i Agnieszka Wójcińska. Wszyscy oni poznają ludzi, którzy mieszkali w Berlinie wtedy – gdy przez trzy dekady mur dyktował styl myślenia i życia Berlińczyków – i którzy w mieście żyją dziś. Dla mnie, osoby która upadku muru nie ma prawa pamiętać bardziej wyraźnie niż przez mgłę, Berlin jest synonimem wolności, techno, multikulti. I chyba zawsze tak było, chociaż mur, komunizm, wojna, bardzo w pokazaniu tego Berlińczykom przeszkadzały. 

Reportaże w „Murze” są bardzo różne, zapewne tak jak różni są ich bohaterowie. Czytamy o człowieku, który z muru berlińskiego – po upadku – uczynił coś twórczego. O człowieku, który porywał samoloty, by uciec z uciśnionej Polski. O ludziach, którzy robili pod murem podkopy. I o tych, którzy czują się Berlińczykami i nie chcą wracać do Warszawy po dwóch tygodniach pobytu w niemieckiej stolicy. Niemcy, Polacy, imigranci, historie przerażające, zabawne i wzruszające. Wszystko to pamięta „blizna” – jak książka nazywa ślad (choćby i tylko ten psychiczny) po murze.  Czytając te reportaże, dzięki którym mur berliński przestaje mieć charakter związku frazeologicznego, a zaczyna być osobistą historią każdego z tych ludzi, mam w głowie dwie myśli. Że pomysł przecinania miasta wieloma kilometrami żelbetonowej ściany wydaje się po prostu nienormalny. I chory. Tak jak wszystkie pomysły stawiania murów oddzielających ludzi gdziekolwiek. Te na Saharze, te na Bliskim Wschodzie, te w naszych głowach i na granicach kraju. A także te na naszych podwórkach i osiedlach. Czemu to ma służyć? Izolacji? Izolacja wynaturza. „Wszystkich nas nie podzielicie” – chciało by się sparafrazować solidarnościowe hasło. A na pewno warto je poddać refleksji. Przeczytajcie „Mur”. Przekonajcie się do czego zdolny jest człowiek zamknięty w klatce.  Na szczęście w 1989 roku mur upada. Berlin bierze głęboki oddech. I to też tam znajdziecie. 

Kaśka Paluch „Mur. 12 kawałków o Berlinie” pod red. Agnieszki Wójcińskiej

Czarne 2015/2016