Końcówka minionego roku była doskonałym podsumowaniem rozpędzonych wydawniczo 12 miesięcy, obfitych w doskonałe brzmienia folk i world music. Na potwierdzenie, niemal w ostatniej chwili, przyszła do nas nowa płyta Mashrou’ Leila – „Ibn El Leil”. 

Artyści stojący za Mashrou’ Leila znani są już co poniektórym śledzącym wydawnictwa z muzyką świata od lat, ze składanki prezentującej nową muzykę Bejrutu. Szóstka muzyków tworzących zespół poznała się niemal dekadę temu na Amerykańskim Uniwersytecie właśnie tam, początkowo specjalizując się w brzmieniach stadionowego rocka. Dziś w ich muzyce usłyszymy nadal sporo naleciałości poprockowych, jednak więcej już nut arabskich i orkiestracji oraz alternatywy z Dalekiego Wschodu. Ta mieszanka world music, popu, elektroniki i rocka przywodzi mi na myśl undergroundowe zespoły węgierskie, które w podobny sposób potrafią doskonale połączyć brzmienia alternatywnego świata muzyki z rodzimymi tradycjami. Dodatkowego stylu i sznytu dodaje też fakt, że wokalista Hamed Sinno, wszystkie utwory śpiewa po arabsku. 

Egzotyka twórczości Mashrou’ Leila wyraża się przede wszystkim też w instrumentacji, szczególnie szerokim wykorzystaniu instrumentów dętych charakterystycznych dla brzmienia tego regionu. Same kompozycje bowiem mają charakter już dość popowy, „światowy” można by rzec kolokwialnie. Z wpadającymi w ucho melodiami i nieoczywistymi, ale też niekoniecznie skomplikowanymi harmoniami. Chociaż zawodzenie wokalisty w takich balladach jak „Marrikh”, gdzie jego głos w końcu bezbłędnie wspierają basy i wiolonczele, przywołuje już wspomnienie arabskich bardów. I to jest właśnie największą siłą nowej płyty Mashrou’ Leila – rzucenie świeżego światła na arabską muzykę, pokazanie jak te brzmienia żyją w samych artystach, niekoniecznie w coraz to nowszych i bardziej przekombinowanych aranżacjach. 

Dużo w muzyce Mashrou’ Leila romantycznej melancholii, smutku i refleksji, co zresztą też jest dość charakterystyczne dla brzmienia Arabii. Nawet do tych co bardziej dynamicznych kompozycji, teoretycznie popowych, wkrada się szczypta nostalgii. A nie od dziś wiadomo, że najpiękniejsza muzyka to ta smutna muzyka. 

Kaśka Paluch

Mashrou’ Leila, Ibn El Leila, 2017