Słowo „cygan” w Polsce kojarzy się prawie wyłącznie pejoratywnie. Mamy oczywiście jakieś spojrzenie na „kulturę” i „muzykę” cygańską (a dlaczego w cudzysłowiu? To za moment.), która podoba się ze względu na jej żywiołowość, melodyjność i taneczność, ale generalnie Cyganie w polskim rozumieniu to ci brudni, ci co kradną albo żebrzą i mieszkają w slumsach.
„Latcho drom” – czyli bezpiecznej podróży
Tymczasem przed osądami grup społecznych warto przynajmniej spróbować poznać ich – tak naprawdę. Mało kto wie, że Cyganie – prawdziwi obywatele świata – nie mają tak naprawdę własnej kultury, muzyki, a tożsamość narodową wytyczają wewnętrznymi, skomplikowanymi regułami, które trudności w respektowaniu sprawiają prawie tak samo, jak judaizm.
„Latcho Drom” w języku Romów znaczy „Bezpieczna podróż”. Reżyser tego dokumentu muzycznego, Tony Gatlif, przemierzył z kamerą Indie, Egipt, Turcję, Rumunię, Węgry, Słowację, Francję i Hiszpanię, by pokazać jak wygląda życie koczowniczego narodu Cyganów w rozmaitych zakątkach świata.
I już od pierwszych scen wszystkim, których wiedza na temat Cyganów oparta jest na stereotypach, opadnie szczęka. Gatlif towarzyszy bohaterom swojego filmu w Indiach, gdzie Cyganie całkowicie zaadaptowani do kultury indyjskiej, noszą stroję Indusów, grają ich muzykę i na ich instrumentach. Początek filmu jest jego mocnym akcentem – rytmiczna muzyka indyjska, kolorowe barwy strojów i porywający taniec, magnetyzują i hipnotyzują widza.
Do innych krajów Gatlif przenosi nas płynnie – i nie informuje o miejscu, w którym się znajdujemy. Słyszymy jednak melodie charakterystyczne dla tureckich zespołów folkowych, widzimy tamtejsze instrumenty, żywiołową muzykę Madziarów i rzewne, rozrywające serce flamenco. To muzyka, stroje i instrumenty, układy tańca charakteryzują tu kraje, a jednocześnie uświadamiają nam, to kim Cyganie są – nami wszystkimi. Są jak przezroczysta szyba przykładana do różnych obrazów, płyn wlewany do naczynia – przyjmują jego formę i kształt, zachowując przy tym wiarygodność i szczerość.
Film „Latcho Drom” jest więc nie tylko znakomitą okazją do poznania Cyganów, ale też kultur krajów, w których przebywają. Szkoda tylko, że konstrukcja filmu burzy nieco prawdziwość opowiadanej przez niego historii. Dużo lepszy efekt Gatlif osiągnąłby pozostawiając akcję samej sobie (jak to zrobił chociażby Fricke w „Barace”). A jednak wyreżyserował swój obraz, robiąc z „Latcho drom” folkowy quasi-musical, w którym wychodzącego ze skrzypcami Cygana na węgierskiej wsi wita tłum innych mieszkańców, klaszczących w rytm jego gry.
Nie zmienia to jednak faktu, że to zajmująca pozycja w kinie etnicznym. I jeśli macie ochotę poczuć się przez chwilę cygańskimi koczownikami – włączcie „Latcho drom”. Bezpiecznej podróży.
Kaśka Paluch
„Latcho drom” (aka „Safe journey”)
scenariusz i reżyseria: Tony Gatlif
premiera: 1993