Tegoroczna edycja World Press Photo przedstawia szereg fotografii z Haiti, ukazujących ogrom zniszczeń, jakie pozostawiło po sobie jedno z największych w tamtym rejonie trzęsień ziemi. Tak dziś świat widzi Haiti. Biedna republika, ogarnięta wojną, kataklizmami. Dany Laferrier w „Kraju bez kapelusza” pokazuje nam coś zupełnie innego.
Dziennikarz, który ze względu na prześladowania polityczne, podobnie jak jego ojciec emigruje do francuskojęzycznego Quebecu. Po dwudziestu latach powraca do ojczyzny, spotyka się z matką, starymi przyjaciółmi i zauważa, że choć sądził, iż dwie dekady poza krajem zmieniły go, to tak naprawdę pozostało w nim coś nienaruszalnego: Haiti. W domu znów jest dwudziestoletnim chłopakiem, karmionym specjałami przez matkę i nazywany „starym gnatem” przez ciotkę. Haiti Laferriere’a jest bowiem nie tylko krajem pod względem geograficznym, ale wręcz stanem ducha, mentalnością jego mieszkańców, która broni się przed wojnami, kataklizmami i biedą.
Laferriere żongluje realizmem i baśniowością, w sposób naturalny fikcja miesza się z faktem, a wyobrażenia z rzeczywistością. Coś, co na początku dziwi czytelnika, po chwili staje się jakby normalnym stanem rzeczy. Przestaje nas zaskakiwać wiara w istnienie zombie i to, że pierwszym człowiekiem na Księżycu był Haitańczyk – z tym, że ten odbył tam podróż duchową. Autor z lekkością bawi się różnymi stylami, poważne filozoficzne i metafizyczne rozważania łączy z satyrą i zdystansowanym spojrzeniem na swój kraj – jakby z przymrużeniem oka. To cechy pisarza, które zdefiniowały jego styl.
„Kraj bez kapelusza” właściwie nie ma gatunku. Pozwala nam jednak bez wysiłku udać się w podróż do kraju, którego nie zobaczymy w przekazach telewizyjnych, reportażach dziennikarskich czy podręcznikach do geografii. Laferriere oprowadza nas po mentalności Haitańczyków – pokazuje ją, ale jej nie wyjaśnia. Jakby wyszedł z założenia, że zrozumieć Haiti to być Haitańczykiem. W istocie – ma rację.
Kaśka Paluch
Dany Laferriere „Kraj bez kapelusza”
Karakter 2011