Wczoraj na platformie Netflix premierę miał film „Eurovision Song Contest: The story of Fire Saga”. To będzie jeden z najśmieszniejszych filmów roku dla fanów Eurowizji, którzy zarówno do siebie jak i samego konkursu potrafią mieć zdrowy dystans. Miłośnicy i fani Islandii też się uśmieją. O ile się, oczywiście, nie obrażą.

Film jest dwugodzinnym pastiszem na Eurowizję i Islandię, znaną jako kraj, którego ulice pustoszeją podczas emisji konkursu. Islandczycy na punkcie konkursu naprawdę mają totalnego fioła mimo, że – przynajmniej do zeszłego roku i propozycji zespołu Hatari – artyści z wyspy odpadali już w półfinałach. Islandczyków to jednak nie zraża, ich miłość nie gaśnie i ta determinacja była prawdopodobne głównym powodem, dla którego twórcy „Fire Saga” właśnie ten kraj wybrali sobie za cel. Tyle, że w filmie Islandię reprezentuję miejscowość Husavik – miasto rybackie z północy, zamieszkane przez 2 tys osób – która Eurowizję ma kompletnie gdzieś. Rybacy spędzający czas na piciu piwa i oglądaniu telewizji, marzenia dwóch członków społeczności – duetu Fire Saga – regularnie wyśmiewają. Przy okazji ich frustracja – na konkurs, na na Husavik, na życie – kontrastuje z pięknem wyspy, pojawiającymi się regularnie zorzami polarnymi, waleniami tańczącymi przy brzegu. To zabawne, bo Islandię tak właśnie widzą przyjezdni- jak pocztówkę. Komedii Netflixa wieszczy się dużą popularność, Husavik może więc czekać konkretny najazd turystów.

Słyszałam, że część islandzkiej społeczności nie przyjmuje filmu z entuzjazmem, twierdząc, że „to tak nie wygląda”. Fakt, ludzie którzy wierzą, że telewizja to życie, mogą utwierdzić się w przekonaniu, że Islandia to kraj dziwaków. Poza tym jednak, choć „Fire Saga” mocno przerysowuje rzeczywistość… to cóż – nie kłamie. Poza tym w produkcji wzięła udział czołówka islandzkich aktorów (znanych m.in. z serialu „W pułapce”, wielkiego przeboju w Polsce i „Valhalla Murders”), co jednak legitymizuje historię. 

Obsada filmu to zresztą jego wielki atut. Bo w roli naczelnego rybaka wioski zobaczymy Pierce’a Brosnana (całkiem nieźle mówiącego po islandzku!), w roli gwiazdy muzyki pop – Demi Lovato – główne role zagrali Rachel McAdams i Will Ferrell. Na ekranie zobaczymy też Dana Stevensa, znanego chociażby z serialu „Downtown Abbey”. A także gwiazdy samej Eurowizji – Conchitę Wurst, Salvadora Sobrala, Jamalę, Loreen, Alexandra Rybaka. Muzykę produkował m.in. Tiesto, a kostiumy wielokrotnie nominowana do Oscara Anna Szepard. Zestaw jest to, przyznacie, oszałamiający.

„Fire Saga” wypełniona jest gagami i scenami, przy których będziecie się śmiać na głos. Im większy pastisz, im bardziej czarny jest humor, im większy absurd – tym zabawniej. Do tego dużo typowo „eurowizyjnej” muzyki, jak utwór „Volcano Man”, który już w dniu premiery stał się klasykiem (wideo poniżej). Zdarzają się dłużyzny (na które krytyczną uwagę zwraca większość recenzentów), poza tym jednak jest to film śmieszny i uroczy. Na otarcie łez po odwołaniu tegorocznego konkursu, na rozluźnienie w ciężkich czasach i na ponowne rozbudzenie fascynacji Islandią – kraju lodowców, wulkanów, elfów i Eurowizji.

Kaśka Paluch