Po dynamicznym, eklektycznym i hip-hopowym „Lunatico”, Gotan Project na najnowszej płycie „Tango 3.0” zapraszają nas do kontemplacji tango w klimacie kawiarnianym, nad lampką dobrego argentyńskiego wina i w oparach papierosowego dymu.
Nie bez powodu przy promocji „Tango 3.0” zespół postawił na większą emanację swojego stylu w garniturze i pod kapeluszem, a na okładce płyty nazwa zespołu ułożona jest z obrazów nagich kobiet. Muzyka Gotan Project jest bowiem, jak najbardziej dotąd, subtelna i zmysłowa, ze wszech miar elegancka. Sporą dawkę elektroniki znanej z poprzedniej płyty, zastąpiło tu znaczne wyeksponowanie żywych instrumentów – fortepianu, bandoneonu, smyczków. Co nie znaczy, że elektroniki brakuje. Jest, ale stanowi raczej podporę tego, co dzieje się ponad nią.
„Tango 3.0” jest też bardzo melodyjne. Ciekawym zabiegiem było zaproszenie dziecięcego chóru do utworu „Rayuela”. Tytuł nawiązuje bowiem przewrotnie do noweli Julio Cortazara, argentyńskiego pisarza, „Gra w klasy”. „Rayuela” nie jest książką o dzieciach i dla dzieci, ale sama gra w klasy przecież tak. Podobnie, jak Cortazar, Gotan Project w swojej muzyce zmieszali argentyński żar z paryskim klimatem małych kawiarni, gdzie spotykała się śmietanka artystycznego światka. „Tango 3.0” jest więc równie bliskie francuskiej piosence. Melodie i śpiew są tu niezmiernie istotne, rozwijają się w nieskończoność, krążą i hipnotyzują.
O zadziorności tańca przypominają takie utwory, jak promujący album singiel „La Gloria”. Są to też najbardziej przypominające klimat „La Revancha del Tango” kompozycje, z zaakcentowaną rolą elektroniki, z którą – jak w zespole jazzowym – akordeon czy skrzypce solo wymieniają się solówkami. Jest ich jednak znacznie mniej, niż tych wprowadzających nas w nastrój zamyślenia i senności, a może bardziej – marzycielstwa.
Gdy zapytałam Philippe’a Solala o to, czy projekty poboczne Gotan Project mają wpływ na to, co zawarte jest na „Tango 3.0”, odpowiedział, że inni słyszą to lepiej niż oni. W istocie nietrudno doszukać się pewnych powiązań. „De Hombre a Hombre” może być mrugnięciem oka z „Moonshine Sessions” (projektu Solala wyrażającego jego fascynację do country i generalnie amerykańskiego folku), podobnie zresztą jak „Panamericana”. W przeciwieństwie jednak do niezbyt udanego „Moonshine…” tu tego typu elementy dostały nieco nowego życia i świeżego tchnienia od tango, nabierając wreszcie sensu i smaku.
Gotan Project zdają się eksploatować możliwości tango w nieskończoność. Ich trzeci album jasno pokazuje, że panowie z jednej strony mają oczy i uszy szeroko otwarte na opcję zaszczepienia w muzyce Argentyny wielu elementów z innych kultur i gatunków, tworząc soczyste world music. Na całe szczęście w tym wszystkim zdają się zachować pewną powściągliwość. I tak, stworzyli kolejny solidny, spójny album. Warto dać się zaprosić na tę argentyńsko-francuskie cappuccino z cynamonem, puścić wodze wyobraźni i poczuć się, jak w Cafe de Flore…
Kaśka Paluch